{ Carol }
~Jasne promienie opadały delikatnie na moją twarz.
Wstałam, a za oknem lał rzęsisty deszcz. Ubrałam się w pośpiechu i zeszłam na
dół na śniadanie. Słodkie naleśniki z dżemem zaraz poprawiły mój humor.
Następnie w kolorowych kaloszach w kropki udałam się do szkoły. Budynek, zalany
lejącą się z nieba wodą, wyglądał jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Tyk
gdzieniegdzie odpadał, a dawny żółto-pomarańczowy błysk znikał w zasłonie
starości. Dałam buziaka w policzek Alex i wspólnie udałyśmy się na pierwszą lekcję
biologii. Następnych parę godzin minęło jak biczem strzelił. Horror zaczął się
o godzinie 13.35 podczas lunchu. Siedziałam przy stole razem z moimi
przyjaciółmi gdy nagle podeszła roztargniona Sophia, której nawiasem mówiąc
dawno nie widziałam, i wykrzyknęła:
- Ty zdrajco! Oszustko!
- Sophia... - Zbladłam, przerażona jej zachowaniem. O co, do cholery, mogło jej chodzić? - Sophia, co się stało? Ja nic nie zrobiłam!
- Nie?! Nie! Jak to nie?! A kto mi ukradł chłopaka sprzed nosa, co, ty szmato! - Wyzwiska leciały z ust mojej niegdyś najlepszej przyjaciółki jak pociski i na wprost przeszywały moje serce.
- Sophia! Ja nic nie zrobiłam! Jakiego chłopaka?! O co ci chodzi? - Z tego całego zdenerwowana aż wstałam a moje serce włączyło przyspieszony rytm bicia.
- Styles. Harry Styles. - Wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Mówi ci to coś?
- T... tt - Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ona weszła mi w zdanie:
- On! On mnie zostawił! Dla ciebie, bo cię kocha! Jak mogłaś, jak mogłaś... - Do jej błękitnych oczu zaczęły napływać łzy. Stałam tam załamana, nie wiedząc co zrobić. Lecz Carter mnie wyręczyła.
- Nieprawdaż, Carol? Jak mogłaś zrobić coś takiego swojej najlepszej przyjaciółce.... - Udawała smutną, ale widziałam cień satysfakcji kryjący się w jej podłych oczach.
- Coś ty jej nagadała, Carter?! Sophia, posłuchaj, nie możesz jej wierzyć, słyszysz, ja.... - Dotknęłam jej ramienia, lecz ona gwałtownie mnie odepchnęła.
- Mogę! Zdradziłaś mnie, nie jesteśmy już przyjaciółkami! Ukradłaś mi chłopaka. Powiedz, powiedz mi w takim razie... Czy Hazza wyznał ci, że cię kocha?
- C...coo... - Wydukałam, bojąc się przyznać do prawdy. Tak, powiedział to, ale przecież ja nic do niego nie czułam! Wyjaśniliśmy sobie to z Harry'm... Ja kocham Louis'a. Nigdy w życiu bym go nie zdradziła.
- Powiedz to! Patrz mi w oczy i powiedz mi prawdę! Czy Harry Styles powiedział ci, że cię kocha?!
Nie mogłam. Nie mogłam.... Po prostu nie mogłam skłamać. Te jej niebieskie tęczówki wymuszały od człowieka prawdę.
- Tak. - Szepnęłam zrezygnowana. - Ale to nic nie znaczyło, gdyż ja kocham Lou.... - Znowu nie dane było mi dokończyć gdyż całe popołudniowe spaghetti Sophi wylądowało z impetem na mojej bluzce. Otworzyłam szeroko usta, a Carter z chytrym uśmieszkiem rzekła:
- Brawo Carol, brawo. Bądź z siebie dumna. - Po czym złapała załamaną Sophię pod ramię i obydwie odeszły. W tym momencie dostrzegłam dopiero kilkanaście par oczu wlepionych w siebie i całkowitą ciszę na stołówce. Nie mogąc tego dłużej znieść wybiegłam po prostu do łazienki. Alex na całe szczęście pognała za mną i na miejscu pomagała mi zmyć pomidorowy sos z koszulki.
- Naprawdę? - Spytała w pewnym momencie.
- Co naprawdę?
- Harry na serio cię kocha?
- Nie... Nie wiem... Może. Ale na pewno ja go nie! Alex, myśmy sobie wszystko wyjaśnili, że jesteśmy przyjaciółmi!
- Kiedy.... Kiedy to się stało?
- Po tej całej kłótni Sophi z Hazzą.
- Uch, to ciężko teraz będzie. Sophia za bardzo jest pod kontrolą Carter. Nie pogadasz z nią.
- Wiem. - Westchnęłam. Ruszyłyśmy w kierunku stołówki aby dokończyć jedzenie, jednak nie było to już możliwe pod czujnym okiem połowy szkoły... Zabrałyśmy więc tylko jakieś jogurty i nasz zacny obiad zjadłyśmy w szatni. Reszta lekcji minęła dość szybko, ludzie zdawali się jakby powoli zapominać o całym zdarzeniu... Wyszłam ze szkoły razem z Alex, słońce przebijało się lekko przez chmury, więc moja kurtka prędko trafiła do plecaka. Moja przyjaciółka pobiegła szybko na uciekający jej autobus a ja szłam samotnie chodnikiem. W pewnym momencie usłyszałam swoje imię z tyłu, a gdy się obróciłam zobaczyłam mój dzisiejszy koszmar - Carter. Podbiegła do mnie cała zdyszana, wiadomo jak to ona - pięć metrów i już ma zadyszkę. -.-
- Hej Carol.... - Zaczęła panna Tona Makijażu Na Wrednym Pysku.
- Spadaj. - Mruknęłam poprawiając plecak.
- Hej, ale posłuchaj... Ja Cię strasznie przepraszam. Za ten cały dzień. Nie chciałam żeby tak wyszło. Po prostu Sophia przyszła do mnie taka załamana i ja się wściekłam, jak ten palant mógł ją zranić i jeszcze ty.... Potem trochę na ciebie nakrzyczałyśmy, lecz po lunchu dotarło do mnie.... Możesz trochę zwolnić, bo nie nadążam?
- Nie.
- Och, okej. A więc zrozumiałam, że to nie twoja wina, tylko Harry'ego. Że ta cała sprawa jest tylko i wyłącznie między Hazzą a Sophią i nie powinnam była się wtrącać i dlatego tak strasznie strasznie cię przepraszam.... - Cała spocona i zdyszana blondynka zatrzymała się, nie mogąc złapać tchu. Zrobiłam to samo parę metrów dalej.
- Czego chcesz? - Nie wierzyłam w jej bezinteresowność.
- Niczego , przysięgam! Wybaczenia tylko. Nie chciałam żeby tak głupio wyszło, naprawdę.... Przepraszam!
Stałam jak wmurowana, nie wiedziałam, że ta tleniona blondi jest zdolna kogokolwiek przeprosić....
- To jak? - Wyciągnęła do mnie przyjaźnie rękę.
- Carter... Prześladujesz mnie od paru lat i nagle chcesz abyśmy były przyjaciółkami? Chcesz mojego wybaczenia?
- Nie tylko twojego. Serio, chcę być lepszym i milszym człowiekiem. Jutro mam zamiar iść do Marka... Aby jego też przeprosić i pogadać... Trochę mi wstyd za to co zrobił Patrik, wiem że to było złe... Poszłabyś ze mną? Zobaczysz, że ja naprawdę jestem już lepszą osobą...
- Jeszcze parę godzin temu nie byłaś. - Mruknęłam mrużąc oczy.
- Wiem, głupio mi. Ale daj mi szansę, proszę.
- Hm.... - Zaczęłam się zastanawiać. Z jednej strony należy wybaczać bliźniemu, dawać szansę, ale... hej, to nie bliźni, to CARTER. Potwór, kosmita! Ale z drugiej strony...
- Okej. Jedna szansa. Idziemy jutro pogadać z Markiem. I zachowuj się.
- Och, dziękuje ci! - Uśmiechnęła się, jednocześnie się do mnie tuląc.
- I nie wyobrażaj sobie, że nagle będziemy najlepszymi przyjaciółkami... Ja cię dalej nie lubię. Idę jutro z tobą tylko ze względu na tego chłopaka.
- Pewnie, rozumiem. - Jeszcze raz posłała mi ciepły uśmiech i udała się w boczną uliczkę wiodącą do jej domu.
Czwartek, dzień następny:
Lekcje jak co dzień, nic ciekawego. Ludzie zapomnieli o wczorajszym incydencie, jednak Sophia nie. Odnosiła się do mnie z ogromny dystansem, nawet jednego spojrzenia mi nie posłała. Jej zupełną przeciwnością była Carter, w którą jakby dobry duch wstąpił. To było podejrzane, nawet bardzo. Była miła, gadała ze mną niemal na każdej przerwie co nie uległo uwadze Alex. Musiałam jej wszystko wyjaśniać gdy wreszcie udało nam się znaleźć chwilę sam na sam w damskiej toalecie. Moja przyjaciółka była bardzo zdziwiona zachowaniem naszej szkolnej laluni i miała jeszcze więcej podejrzeń niż ja.
Oczywiście po szkole musiałam udać się z Carter do Marka.... Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że go nie zastaniemy, ale jak to zawsze moje szczęście.... Chłopak był akurat sam w domu i miał całe popołudnie wolne.
Czas u niego spędziłyśmy naprawdę miło. Poznałam Carter od innej strony - cały czas paplała, przepraszała i kupiła mu nawet czekoladki. Nie wiem dlaczego ale.... Ale poczułam, że ona to robi z dobrego serca. Że naprawdę chce się zmienić. Po dwóch godzinach miłych rozmów byliśmy już trójką dobrych znajomych, śmialiśmy się wesoło i żartowaliśmy. ~ W końcu Carter stwierdziła, że czas się zbierać, więc obie uśmiechnięte od ucha do ucha powędrowałyśmy do drzwi. Blondynka przeszła już przez próg, natomiast ja zatrzymałam się tuż przed wyjściem, słysząc, że ktoś wykrzykuje moje imię. Odwróciłam się. Mark podbiegł do mnie i wręczył mi małe pudełeczko z tabletkami na ból głowy.
- Ty zdrajco! Oszustko!
- Sophia... - Zbladłam, przerażona jej zachowaniem. O co, do cholery, mogło jej chodzić? - Sophia, co się stało? Ja nic nie zrobiłam!
- Nie?! Nie! Jak to nie?! A kto mi ukradł chłopaka sprzed nosa, co, ty szmato! - Wyzwiska leciały z ust mojej niegdyś najlepszej przyjaciółki jak pociski i na wprost przeszywały moje serce.
- Sophia! Ja nic nie zrobiłam! Jakiego chłopaka?! O co ci chodzi? - Z tego całego zdenerwowana aż wstałam a moje serce włączyło przyspieszony rytm bicia.
- Styles. Harry Styles. - Wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Mówi ci to coś?
- T... tt - Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ona weszła mi w zdanie:
- On! On mnie zostawił! Dla ciebie, bo cię kocha! Jak mogłaś, jak mogłaś... - Do jej błękitnych oczu zaczęły napływać łzy. Stałam tam załamana, nie wiedząc co zrobić. Lecz Carter mnie wyręczyła.
- Nieprawdaż, Carol? Jak mogłaś zrobić coś takiego swojej najlepszej przyjaciółce.... - Udawała smutną, ale widziałam cień satysfakcji kryjący się w jej podłych oczach.
- Coś ty jej nagadała, Carter?! Sophia, posłuchaj, nie możesz jej wierzyć, słyszysz, ja.... - Dotknęłam jej ramienia, lecz ona gwałtownie mnie odepchnęła.
- Mogę! Zdradziłaś mnie, nie jesteśmy już przyjaciółkami! Ukradłaś mi chłopaka. Powiedz, powiedz mi w takim razie... Czy Hazza wyznał ci, że cię kocha?
- C...coo... - Wydukałam, bojąc się przyznać do prawdy. Tak, powiedział to, ale przecież ja nic do niego nie czułam! Wyjaśniliśmy sobie to z Harry'm... Ja kocham Louis'a. Nigdy w życiu bym go nie zdradziła.
- Powiedz to! Patrz mi w oczy i powiedz mi prawdę! Czy Harry Styles powiedział ci, że cię kocha?!
Nie mogłam. Nie mogłam.... Po prostu nie mogłam skłamać. Te jej niebieskie tęczówki wymuszały od człowieka prawdę.
- Tak. - Szepnęłam zrezygnowana. - Ale to nic nie znaczyło, gdyż ja kocham Lou.... - Znowu nie dane było mi dokończyć gdyż całe popołudniowe spaghetti Sophi wylądowało z impetem na mojej bluzce. Otworzyłam szeroko usta, a Carter z chytrym uśmieszkiem rzekła:
- Brawo Carol, brawo. Bądź z siebie dumna. - Po czym złapała załamaną Sophię pod ramię i obydwie odeszły. W tym momencie dostrzegłam dopiero kilkanaście par oczu wlepionych w siebie i całkowitą ciszę na stołówce. Nie mogąc tego dłużej znieść wybiegłam po prostu do łazienki. Alex na całe szczęście pognała za mną i na miejscu pomagała mi zmyć pomidorowy sos z koszulki.
- Naprawdę? - Spytała w pewnym momencie.
- Co naprawdę?
- Harry na serio cię kocha?
- Nie... Nie wiem... Może. Ale na pewno ja go nie! Alex, myśmy sobie wszystko wyjaśnili, że jesteśmy przyjaciółmi!
- Kiedy.... Kiedy to się stało?
- Po tej całej kłótni Sophi z Hazzą.
- Uch, to ciężko teraz będzie. Sophia za bardzo jest pod kontrolą Carter. Nie pogadasz z nią.
- Wiem. - Westchnęłam. Ruszyłyśmy w kierunku stołówki aby dokończyć jedzenie, jednak nie było to już możliwe pod czujnym okiem połowy szkoły... Zabrałyśmy więc tylko jakieś jogurty i nasz zacny obiad zjadłyśmy w szatni. Reszta lekcji minęła dość szybko, ludzie zdawali się jakby powoli zapominać o całym zdarzeniu... Wyszłam ze szkoły razem z Alex, słońce przebijało się lekko przez chmury, więc moja kurtka prędko trafiła do plecaka. Moja przyjaciółka pobiegła szybko na uciekający jej autobus a ja szłam samotnie chodnikiem. W pewnym momencie usłyszałam swoje imię z tyłu, a gdy się obróciłam zobaczyłam mój dzisiejszy koszmar - Carter. Podbiegła do mnie cała zdyszana, wiadomo jak to ona - pięć metrów i już ma zadyszkę. -.-
- Hej Carol.... - Zaczęła panna Tona Makijażu Na Wrednym Pysku.
- Spadaj. - Mruknęłam poprawiając plecak.
- Hej, ale posłuchaj... Ja Cię strasznie przepraszam. Za ten cały dzień. Nie chciałam żeby tak wyszło. Po prostu Sophia przyszła do mnie taka załamana i ja się wściekłam, jak ten palant mógł ją zranić i jeszcze ty.... Potem trochę na ciebie nakrzyczałyśmy, lecz po lunchu dotarło do mnie.... Możesz trochę zwolnić, bo nie nadążam?
- Nie.
- Och, okej. A więc zrozumiałam, że to nie twoja wina, tylko Harry'ego. Że ta cała sprawa jest tylko i wyłącznie między Hazzą a Sophią i nie powinnam była się wtrącać i dlatego tak strasznie strasznie cię przepraszam.... - Cała spocona i zdyszana blondynka zatrzymała się, nie mogąc złapać tchu. Zrobiłam to samo parę metrów dalej.
- Czego chcesz? - Nie wierzyłam w jej bezinteresowność.
- Niczego , przysięgam! Wybaczenia tylko. Nie chciałam żeby tak głupio wyszło, naprawdę.... Przepraszam!
Stałam jak wmurowana, nie wiedziałam, że ta tleniona blondi jest zdolna kogokolwiek przeprosić....
- To jak? - Wyciągnęła do mnie przyjaźnie rękę.
- Carter... Prześladujesz mnie od paru lat i nagle chcesz abyśmy były przyjaciółkami? Chcesz mojego wybaczenia?
- Nie tylko twojego. Serio, chcę być lepszym i milszym człowiekiem. Jutro mam zamiar iść do Marka... Aby jego też przeprosić i pogadać... Trochę mi wstyd za to co zrobił Patrik, wiem że to było złe... Poszłabyś ze mną? Zobaczysz, że ja naprawdę jestem już lepszą osobą...
- Jeszcze parę godzin temu nie byłaś. - Mruknęłam mrużąc oczy.
- Wiem, głupio mi. Ale daj mi szansę, proszę.
- Hm.... - Zaczęłam się zastanawiać. Z jednej strony należy wybaczać bliźniemu, dawać szansę, ale... hej, to nie bliźni, to CARTER. Potwór, kosmita! Ale z drugiej strony...
- Okej. Jedna szansa. Idziemy jutro pogadać z Markiem. I zachowuj się.
- Och, dziękuje ci! - Uśmiechnęła się, jednocześnie się do mnie tuląc.
- I nie wyobrażaj sobie, że nagle będziemy najlepszymi przyjaciółkami... Ja cię dalej nie lubię. Idę jutro z tobą tylko ze względu na tego chłopaka.
- Pewnie, rozumiem. - Jeszcze raz posłała mi ciepły uśmiech i udała się w boczną uliczkę wiodącą do jej domu.
Czwartek, dzień następny:
Lekcje jak co dzień, nic ciekawego. Ludzie zapomnieli o wczorajszym incydencie, jednak Sophia nie. Odnosiła się do mnie z ogromny dystansem, nawet jednego spojrzenia mi nie posłała. Jej zupełną przeciwnością była Carter, w którą jakby dobry duch wstąpił. To było podejrzane, nawet bardzo. Była miła, gadała ze mną niemal na każdej przerwie co nie uległo uwadze Alex. Musiałam jej wszystko wyjaśniać gdy wreszcie udało nam się znaleźć chwilę sam na sam w damskiej toalecie. Moja przyjaciółka była bardzo zdziwiona zachowaniem naszej szkolnej laluni i miała jeszcze więcej podejrzeń niż ja.
Oczywiście po szkole musiałam udać się z Carter do Marka.... Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że go nie zastaniemy, ale jak to zawsze moje szczęście.... Chłopak był akurat sam w domu i miał całe popołudnie wolne.
Czas u niego spędziłyśmy naprawdę miło. Poznałam Carter od innej strony - cały czas paplała, przepraszała i kupiła mu nawet czekoladki. Nie wiem dlaczego ale.... Ale poczułam, że ona to robi z dobrego serca. Że naprawdę chce się zmienić. Po dwóch godzinach miłych rozmów byliśmy już trójką dobrych znajomych, śmialiśmy się wesoło i żartowaliśmy. ~ W końcu Carter stwierdziła, że czas się zbierać, więc obie uśmiechnięte od ucha do ucha powędrowałyśmy do drzwi. Blondynka przeszła już przez próg, natomiast ja zatrzymałam się tuż przed wyjściem, słysząc, że ktoś wykrzykuje moje imię. Odwróciłam się. Mark podbiegł do mnie i wręczył mi małe pudełeczko z tabletkami na ból głowy.
- Chyba musiały wypaść Ci z plecaka – uśmiechnął się do
mnie.
- Nie są moja – odparłam – Ale daj. Pewnie to Carter.
Uścisnęliśmy się jeszcze na pożegnanie i wyszłam z domu
idąc w stronę Carter, która stała przed furtką i na mnie czekała.
- Masz. – powiedziałam podając jej tabletki – To chyba
Twoje.
Blondynka lekko się uśmiechnęła i wzięła ode mnie
pudełeczko. Carter odprowadziła mnie pod sam dom. Dała mi buziaka w policzek i
poszła w stronę osiedla bogatych willi należących do snobistycznych
biznesmenów. Weszłam do domu,
przywitałam się z mamą i Reg’em, i
pognałam na górę do mojego pokoju. Po spędzonym z Carter popołudniu muszę
stwierdzić, że chyba naprawdę przeszła jakąś wewnętrzną przemianę. Była dla
mnie miła, ani razu mnie nie zbluzgała czy coś. Śmiała się w moim i Mark’a towarzystwie. To była
niewiarygodne , ale prawdziwe.
Piątek:
Pogodna w znacznym stopniu uległa pogorszeniu. Ciemne
chmury wisiały nad Londynem. Lało jak z cebra całą noc i cały poranek.
Założywszy moje kolorowe kalosze i zielony płaszcz przeciwdeszczowy, pobiegłam
na przystanek autobusowy, na którym umówiłam się z Alex. Przywitałyśmy się i
wsiadłyśmy do autobusu, który po chwili nadjechał. Dzień w szkole minął dość
szybko, miło i bez zbędnych spięć. Jednak podczas ostatniej przerwy Carter nie
opuszczała mnie na krok, co bardzo denerwowało Alex. Pozbyłam się blondynki
dopiero pod salą od fizyki. Alex nie miała wesołej miny i patrzyła na mnie
oskarżycielskim wzrokiem.
- O co Ci chodzi bejb.? – zapytałam gdy wchodziłyśmy do
klasy.
- A o to, że nie wierzę w czyste i dobre intencje tej
tlenionej zdziry. – wycedziła, przez zęby i usiadła w ławce.
- Na początku też nie byłam do niej przekonana, ale po
wczorajszym dniu, myślę że naprawdę się zmieniła.
- Oh Carol daj spokój ! – szatynka spojrzała na mnie z
wyrzutem – Ona na pewno coś knuje i tylko udaje miłą, żeby Cię wpakować w
jakieś kłopoty, albo ośmieszyć przed całą szkołą ! – dokończyła po czym nie
odzywała się do mnie przez najbliższe 20 minut.
Dopiero pod koniec lekcji udało mi się ją udobruchać i
Alex zaproponowała, żebyśmy zrobiły sobie babski wieczór, żebym do niej wpadła
i obejrzymy jakieś filmy itp. Uradowana zgodziłam się, że ok. 18 do niej
przyjdę. Przed szkołą na Alex czekał Liam, który miał ją zabrać na obiad.
Chcieli mnie podwieźć , ale musiałam odmówić. Stwierdziłam, że taki spacer
dobrze mi zrobi. Wpadłam do domu jak burza i to dosłownie. Przedpokój musiało
dobrze przewiać, gdy tylko otworzyłam drzwi. Odłożyłam moje kalosza przed
drzwiami pod daszkiem, żeby sobie trochę obciekły, a sama pobiegłam po schodach
na górę. Rzuciłam na łóżko moją czarną torbę i zaczęłam do niej pakować rzeczy
na mój wieczór z Alex. Właśnie miałam do torby wrzucić koszulkę, gdy nagle
usłyszałam dźwięk sms-a . Przerzucałam rzeczy w poszukiwaniu telefonu, by go w
końcu znaleźć na biurku pod stertą jakiś śmieci.
„ Carol czy mogłabyś do mnie wpaść.? Błagam
potrzebuję Cię. Carter ”
Zdziwiłam się. Carter nie ma już Rebecki.? Ale no z
grzeczności wysiliłam się na miłą odpowiedź.
„ Emm no wiesz
Carter jestem już umówiona z Alex, więc nie mogę przyjść ”
Odpowiedź przyszła w złowieszczo krótkim czasie.
„ Błagam, to pilne.
Przyjdź do mnie. Carool błagam.”
Teraz to już kompletnie nie wiedziałam co robić. Kiedyś
wielki mi wróg, teraz prosi mnie o jakąś pomoc.? Trochę chore, ale no cóż… Może
Alex się nie obrazi jak odwołam nasze spotkanie. Wybrałam jej numer w
telefonie.
- Tak.? Słucham.
- Alex… wiesz ja jednak nie będę mogła dzisiaj do Ciebie
przyjść – rzekłam, po czym szybko dodałam zanim ona zdążyła wypowiedzieć choćby
słowo – Bardzo Cię przepraszam, ale przełóżmy nasz babski wieczór na przyszły
tydzień co.?
- A jak wtedy też
Ci coś wypadnie.? – zapytała Alex, z nutką goryczy i irytacji w głosie.
- Nie, na pewno za
tydzień nic mi nie wypadnie. Obiecuję że będę miała dzień tylko dla Ciebie.
- A powiesz mi
chociaż dlaczego nie możesz przyjść.?
- Nooo.. więc…. Eee… no nie bardzo. – zmieszałam się
- Carol.! –
wykrzyknęła Alex do telefonu – Co jest
ważniejsze od najlepszej przyjaciółki.?!
- Nic, prócz rodziny, ale…
- No właśnie.!
Gdyby coś stało się w Twojej rodzinie to od razu byś mi to powiedziała, a ja
bym zrozumiała. – słyszałam tą złość w jej głosie , jednak nie śmiałam jej
przerwać - Ale jak widzę są jakieś nadrzędne sprawy, przez
które nie możesz poświęcić mi kilku godzin – rzekła chłodno Alex i
rozłączyła się.
Usiadłam na łóżku. Jak ja mogłam tak potraktować moją
przyjaciółkę.?! Przecież Carter, jest praktycznie obcym mi człowiekiem, a Alex
znam całe życie. Jedna łza spłynęła mi po policzku rozbijając się na fotografii
leżącej na podłodze. Jak przeszukiwałam pokój musiała tu upaść. Podniosłam ją
lekko drżącą ręką i przyjrzałam się jej z bliska. Były na niej dwie na oko
6-cio letnie dziewczynki uśmiechające się do aparatu. Obejmowały się.
Znajdowały się przed sporym domem z pięknym kolorowym ogrodem. Mimowolnie po
mojej twarzy spłynęło jeszcze kilka łez. Rozpoznałam ten dom bez problemu, jak
i dziewczynki na zdjęciu. Odłożyłam ostrożnie fotografię na biurko i otarłam
dłonią mokre policzki. Odetchnęłam głęboko, wzięłam telefon i wyszłam z pokoju.
Podjęłam decyzje. Może nie najmądrzejszą i już jej żałuję, ale teraz nie mogę
tego cofnąć. Wyszłam po cichu z domu, zakładając na tarasie moje kalosze i
ruszyłam uliczką, którą jeszcze wczoraj podążała niewysoka, uśmiechnięta
blondynka.
Ciąg dalszy nastąpi…
**********
Cześć wszystkim ♥ Wiem, że trochę mało, ale to dopiero pierwsza część, więc nie przejmujcie się. Chciałabym od razu podziękować Miśce ♥♥♥ która napisała w większości ten rozdział. Jestem jej bardzo bardzo wdzięczna ♥ Chciałabym jej jakoś podziękować, ale nie wiem co mogę dla niej zrobić, choć bardzo bym chciała. Ona odblokowała we mnie wenę twórczą, jest moją inspiracją, pomaga mi tworzyć rozdziały, jest moim guru i moim natchnieniem. Kocham Cię Mika ♥♥ Gdyby nie ona, nawet tego nie moglibyście przeczytać. Teraz kolejna sprawa. Nie ma mnie od jutra do soboty, wieczór więc nie obiecuję, kiedy pojawi się rozdział, bo nie mam zielonego pojęcia. Jadę na wycieczkę klasową i niestety nie będę miała internetu, a na domiar złego jestem chora i będę całe dnie jechać na prochach -.- No cóż kasa zapłacona to trzeba jechać, ale ja nie chcę was opuszczać moje DIRECTONERKI ♥ Kocham was wszystkie bardzo bardzo mocno. ♥ Dziękuję wam, że byłyście ze mną przez ten cały czas i mam nadzieję, że do końca bloga ze mną zostaniecie ♥♥ I ostatnia informacja, dla tych którzy mają do mnie numer telefonu : Nie piszcie i nie dzwońcie do mnie, gdyż będę za granicą i koszty będą wyższe. ( Jednakże w sobotę będę w Zakopanem , więc wtedy już możecie się ze mną jakoś skontaktować ) Love you all ♥♥♥
Wasza Carol :)
**********
rozdział naprawdę świetny i ciekawy.
OdpowiedzUsuńcoś mi się zdaje, że Carter coś kombinuje ale czekam na kolejne rozdziały to zobaczymy jak to wszystko się potoczy. ; ))
czemu tak mało 1D w tym rozdziale?? W nn poproszę więcej. ♥
nie mogę się doczekać następnego, dodawaj szybko i wpadaj do mnie. ; 33
Za dużo Cater XD Ale byłam smutna :c nie rób mi tak nigdy więcej :D Kocham Cię ♥.♥
OdpowiedzUsuńspoko rozdział :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na http://love-janoskians.blogspot.com/ .
14 rozdział i nowy wygląd bloga :)