25.04.2012

Rozdział 23


{ Victoria }

Do salonu powoli zaczęła się schodzić reszta, a mianowicie brakowało tylko Harego i Niall’a. Postanowiłam, że go obudzę, więc opuściłam moje zacne towarzystwo i powędrowałam do pokoju blondyna. Kończyny dalej zwisały mu z łóżka. Podeszłam do niego i położyłam się obok.
- Niaaaall czas wstawać – szepnęłam mu do ucha, ale nie podziałało. Wpadłam na genialny pomysł – Niaaall nie ma już nic do jedzenia. – podziałało piorunem.
Chłopak jak oparzony poderwał się do góry, tym samym zrzucając kołdrę na podłogę. Jego blond włosy sterczące na wszystkie strony, doprowadziły mnie do wybuchu niepohamowanym śmiechem. Tarzałam się po łóżku jak jakiś niedorozwój, a Niall dalej nie wiedział z czego tak leje. Kazałam mu spojrzeć w lustro. Ten posłusznie to zrobił. Zobaczywszy swoje odbicie natychmiast uczesał niesforne włosy, po czym wrócił do pokoju i usiadł na łóżku, patrząc na mnie poważnie.
- Takie to śmieszne.? – zapytał.
- Taaaak.! – wykrzyknęłam i ponownie się zaśmiałam.
- Bo się obrażę – udał focha, zakładając nogę na nogę.
- Ohh Niall – usiadłam obok niego mierzwiąc mu fryzurę.
- Osz Ty – krzyknął Niall i zaczął mnie łaskotać.
Ci mężczyźni perfidnie wykorzystują nasze słabe punkty. Niall mnie łaskotał, a ja śmiałam się tak, że zaczął mnie już boleć brzuch.
- Proszę…litości …
- A zrobisz coś dla mnie.? – zapytał uśmiechając się cwaniacko.
- Zależy co.? – również uśmiechnęłam się w taki sposób.
Niall zaczął się do mnie przybliżać. Gdy już był tak blisko, że czułam jego parzący oddech na mojej skórze, szepnął mi do ucha.
- Zrób mi śniadanie. – rzekł po czym wyszczerzył się do mnie.
No nieeee. A ja myślałam, że się wysili i że mnie pocałuje. Spojrzałam na niego z mordem w oczach.
- Zawiodłeś mnie Horan – powiedziałam poważnym tonem, siląc się na zachowanie poker face’a.
- Oj Vic Vic Vic. – przewrócił oczami.
- No co.?
- Ohh chodź tu – powiedział wesoło blondynek, przyciągnął mnie do siebie i pocałował delikatnie. Przymknęłam oczy, delektując się tym. Gdy już do mnie dotarło co się właśnie dzieje, włączyłam się do tego całowania. Tak się stało, że leżałam pod blondynem, który usiadł na mnie okrakiem, nie przestając całować. Moje dłonie buszowały w jego ślicznych włosach. Coś one mnie przyciągają, bardziej niż on sam XD Nagle dłoń Horana, wylądowała na moim biodrze, dotykając przy tym dołu koszulki, którą miałam na sobie. Właśnie zapomniałam wspomnieć, że jak wczoraj wróciliśmy do domu, to niestety nie miałam piżamki i Nialler zlitował się nade mną dając mi swoją przydługą koszulkę i bokserki, a przed zaśnięciem wspomniał, że ślicznie wyglądam w jego ciuchach.^^ Chyba je sobie przywłaszczę, żeby mi to ciągle mówił XD Wracając do tego co się właśnie dzieje w jego sypialni. Od pocałunków Horana zaczęło mi się robić gorąco. I jeszcze do tego jego dłoń dość często zahaczała o dół mojej koszulki. Coś czuję, że teraz blondynek ma nieczyste myśli XD Sprawy zaszłyby dalej , gdyby nie osobnik, który wparował nam do pokoju. – Zayn. Oboje oderwaliśmy się od siebie na jego widok. Zayn widocznie też się trochę zmieszał, bo już nie miał takiej wesołej buźki.
- Konkretny cel przyjścia.? – zapytał Niall, spoglądając na Zayn’a.
- No bo dość długo nie było Vic i trochę zaczęliśmy się martwić. – podrapał się po głowie.
- Jak widzisz nic mi nie jest – odparłam wystawiając język w jego stronę.
- No to ja wam już nie będę przeszkadzał – nagle uśmiechnął się chytrze i zamknął drzwi.
Po jego wyjściu spojrzałam na Niall’a, który miał całą czerwoną twarz XD Uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam z łóżka kierując się do wyjścia. Będąc już przy drzwiach, poczułam jak Niall ciągnie mnie za rękę i przyciąga do siebie, tak, że patrzyliśmy sobie w nasze niebieskie paczałki. Moje serce znowu zaczęło szybciej bić. Nie czekając na ruch Niall’a pocałowałam go i zostawiając go lekko zdziwionego wyszłam z pokoju z uśmiechem na twarzy.

{ Jacky }

Gdy Vic poszła obudzić Niall’a chłopcy wpadli na wspaniały pomysł, żeby obejrzeć „Króla Lwa” . No jakie dzieci, ale w sumie też lubię to oglądać , tylko zawsze się rozklejam. Usiedliśmy wygodnie przed telewizorem i Zayn włączył film. Ahhh Zayn. Wczoraj w klubie ciągle razem tańczyliśmy albo śmialiśmy się. I raz prawie się pocałowaliśmy, ale przerwał nam Liam, mówiąc że już wracamy. No cóż. Trochę się zawiodłam. Zayn usiadł obok mnie. Spojrzał na mnie w tym samym momencie, gdy ja spojrzałam na niego. Oboje się speszyliśmy i zarumienieni odwróciliśmy się, patrząc na film. On raczej nie jest takim bad boy’em jak się wszystkim wydaje. Ja uważam, że ukrywa swoją prawdziwą naturę , właśnie pod maską twardziela, chociaż gdy mu się zepsuje fryzurę, to oczy napełniają mu się łzami. Wszyscy cichutko siedzieli i oglądali. O.o Nie wiedziałam, że oni potrafią być cicho i to tak długo. Zaczął zbliżać się moment, gdzie zawsze zaczynam płakać, więc wstałam i poszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatkę i powoli piłam w samotności. Jednak moją prywatną przestrzeń zakłócił Zayn przysiadając się do mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.
- Jack co byś powiedziała, żebyśmy dzisiaj poszli razem na festyn.? – zapytał Zayn.
- Randka.? – zapytałam z nadzieją w głosie.
- No.. tak.. jakby…chociaż…no tak.. - Zayn lekko się zakłopotał. Jakież to słodkie XD
- Skoro randka to chętnie pójdę – rzekłam z uśmiechem i pocałowałam Zayn’a w policzek.
Wstałam od stołu i wróciłam do salonu, zostawiając zarumienionego Zayn’a samego. Nie chciałam tego okazywać, ale cieszyłam się z tego jak cholera. Na twarzy widniał jeden wielki szczerz. Dobrze, że wszyscy zajęci byli filmem i nie wypytywali mnie co się stało, że tak się cieszę. Jednak pomyliłam się. Z fotela przyglądała mi się Alex. Gdy tylko to zauważyłam mój uśmiech zmniejszył się i nie był już taki podejrzany, ale jej to nie przekonało. Gdy tylko film się skończył ( Zayn nie przyszedł na końcówkę, gdyż poszedł do pokoju z niewiadomych przyczyn) Alex od razu przysiadła się do mnie.
- Co się takiego stało, że zdołałam zauważyć wielkiego banana na twojej mordce.? – uśmiechnęła się.
- Nic takiego – skłamałam, nie pacząc jej w oczy.
- Jacky znam Cię nie od dziś i wiem, że coś się stało.
- No dobra – spojrzałam na Alex – Zayn zaprosił mnie dzisiaj na randkę – powiedziałam cicho, żeby reszta towarzystwa się nie dowiedziała, jednak reakcji Alex nie przewidziałam.
- COOOO.?! – wydarła się tak głośno, że teraz wszyscy patrzyli na nas, a ja spaliłam buraka chowając twarz – SERIO.?! OMG Jacky to świetnie.!! – wykrzyczała i mocno mnie przytuliła.
- Eeee o co chodzi.? – zapytał Liam.
- Babskie sprawy – odpowiedziała mu Alex i mrugnęła do niego, po czym pociągnęła mnie za rękę do pokoju Liam’a, a za nami poleciała już ubrana Vic, którą Alex zawołała. Usiadłyśmy wszystkie trzy na łóżku i Alex razem z Vic wpatrywały się we mnie.
- Nie paczcie tak na mnie.
- To opowiadaj jak to było, gdzie Cię zabierze i w co zmierzasz się ubrać, żeby go oczarować – na jednym wydechu powiedziała podekscytowana Alex.
- Ale dziewczyny o co chodzi.? –zapytała Vic patrząc to na mnie to na Alex.
- Zayn zaprosił mnie na randkę – uśmiechnęłam się lekko do nich.
Vic rzuciła się na mnie ściskając mocno. Heh cieszyły się z mojego szczęścia. Jakie to miłe :D No więc opowiedziałam dziewczynom, jak to było, że Zayn mnie zaprosił i że idziemy razem dzisiaj na festyn w centrum Londynu oraz, że ubiorę się w czarną sukienkę w grochy i założę koturny. Japy szczerzyły im się bardziej niż mnie. XD Po 45 minutowym wykładzie o tym jak mam się zachowywać oraz co robić podczas tej randki wyszłyśmy z pokoju. Była już pora obiadu, tak więc resztę domowników oprócz Hazzy zastałyśmy w kuchni, którzy nieudolnie próbowali coś ugotować.
- A nie możecie po prostu zamówić pizzy.?  Zapytała Vic siadając przy stole.
Wszyscy chłopcy zrobili face palm’y, a Liam wyciągnął telefon i zamówił 2 pizze. Co chwila posyłaliśmy sobie z Zayn’em ukradkowe spojrzenia i delikatne uśmiechy. Już nie mogłam doczekać się popołudnia, gdy razem pójdziemy na ten festyn. Po jakichś 35 minutach dostawca przyniósł nam pizzę. Wszyscy ze smakiem zjedli swoje porcje. Po tym jakże wyśmienitym obiedzie, oznajmiłam , że idę do domu. Tylko dziewczyny wiedziały po co, a Zayn chyba się domyślał. Tuż przed wyjściem zostałam jeszcze zaczepiona przez mulata.
- O której mam po Ciebie przyjść.? – uśmiechnął się delikatnie.
- O 17. – mrugnęłam do niego i wyszłam.
Gdy tylko przekroczyłam próg swojego domu, zaczęłam skakać ze szczęścia. W salonie natknęłam się na mamę i Reg’a.
- A co Ty się tak cieszysz skarbie.? – zapytałam mama uśmiechając się.
- Zayn zaprosił mnie na randkę.! – krzyknęłam i rzuciłam się na mamę ściskając ją.
Po wyściskaniu się z moją rodzicielką i potem jeszcze z Reg’em pobiegłam na górę się przebrać i umalować, gdyż miałam jedynie 2 i pół godziny do przyjścia mulata. Wyrzuciłam wszystkie ubrania z szafy i zaczęłam szukać mojej ulubionej czarnej sukienki w grochy. Jednak po całej godzinie szukania nie znalazłam jej. Postanowiłam, że zadzwonię do Carol. Może ona wie.
- Haloo.? – usłyszałam jej rozbawiony głos.
- Carol wiesz, gdzie jest może moja sukienka w grochy .?
- Eeee… no więc mała..- zaczęła się plątać. Heh. Czyli mi ją zabrała. – No pożyczyłam ją. Uśmiechnęłam się. Moja siostrunia zmienia styl.? – Nie gniewasz się że Cię nie zapytałam.?
- Nie no co Ty. Na Ciebie nie mogłabym. Ale dlaczego ją pożyczyłaś.?
- Dla Louis’a chciałam wyglądać jakoś bardziej dziewczęco.
- Przecież wiesz, że dla niego zawsze wyglądasz olśniewająco i kocha Cię i w sukienkach i trampkach i T-shirt’ach.
- No tak, ale wiesz nawet spodobał mi się taki styl. Chociaż trampki zawsze będą moją miłością. Przecież do sukienki też można je założyć.
- Dobra nie będę Cię już męczyć. Muszę się naszykować, a zostało mi półtorej godziny.
-Oooo. A gdzież to się wybierasz mała.? – zapytała zaciekawiona Carol.
- Jak wrócisz to Ci opowiem.
- No spoko. To do jutra.
- No pa – rozłączyłam się.
Uśmiechnęłam się. Moja siostra w sukience, to niecodzienny widok. Zaczęłam dalej grzebać w szafie, gdzie natknęłam się białą sukienkę w paski. Dawno jej nie zakładałam. Pomyślałam, że to najlepsza okazja. Tą sukienkę położyłam na łóżku, not miast reszta ciuchów z powrotem wylądowała w mojej zagraconej szafie. Poszłam do łazienki, wzięłam krótki prysznic i założyłam tą sukienkę. Nadal leżała na mnie idealnie. Podkreśliłam rzęsy tuszem i pomalowałam usta błyszczykiem. Zeszłam na dół i zaczęłam szukać butów. Znalazłam je szybciej niż sukienkę. Założyłam koturny na nogi i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem nieźle. Gdy Reg mnie zobaczył zaniemówił z wrażenia, za to mamie po policzkach spłynęło parę łez szczęścia. Przytuliła mnie.
- Córeczko wyglądasz prześlicznie. Na pewno oczarujesz tego chłopca. – rzekła mama.
- Tylko żeby nie był jak ten Mike – oznajmił Reg z lekkim uśmiechem.
- Nie on jest inny. O wiele lepszy od Mike’a. – zapewniłam moich opiekunów.
- No ja mam nadzieję. – odrzekł Reg.
Za 15 minut Zayn miał przyjść, więc zrobiłam sobie jeszcze delikatnie loczki. Równo o 17 zadzwonił dzwonek do drzwi. O.o jaki on punktualny. Zeszłam powoli na dół i otworzyłam drzwi. *______* Dlaczego on musi być takim ciachem.? Biały t-shirt, bejsbolówka, ciemne jeansy i białe Nike. No rzygam tęczą na jego widok.
- Jack ślicznie wyglądasz – odezwał się pierwszy Zayn.
- Dziękuję. Ty również. – uśmiechnęłam się słodko w jego stronę.
 Chłopak podał mi dłoń, którą ja z chęcią ścisnęłam i oboje wyszliśmy z domu. Jeszcze na próg wyszła mama machając nam i życząc dobrej zabawy. Szliśmy w stronę centrum Londynu cały czas trzymając się za ręce. Czułam, że cały czas się rumienię, a serce waliło mi jak oszalałe. Po 20 minutach doszliśmy do centrum, gdzie pełno było ludzi i kolorowych straganów oraz różnych atrakcji. Nie wiedzieliśmy od czego zacząć, ale skoro festyn odbywał się tuż obok London Eye, to żal by było nie skorzystać. Więc po krótkim namyśle ruszyliśmy w stronę diabelskiego młynu. Kupiliśmy bilety i wsiedliśmy do kapsuły. Muszę przyznać, że Londyn z takiej perspektywy wygląda niesamowicie. Niestety mam lęk  wysokości, więc jak tylko kapsuła pojechała wyżej spuściłam wzrok z tego jakże cudownego widoku. Zayn widząc to złapał mnie za rękę i uśmiechnął się ciepło. Odwzajemniłam uśmiech. Tak teraz pacząc w jego oczy, mój strach zszedł na drugi plan. Jego obecność zdecydowanie dodała mi odwagi, gdyż będąc na samym szczycie spojrzałam znowu na miasto. Ale tym razem już bez strachu. Miliony świateł rozjaśniających Londyn. Chyba nie widziałam nic bardziej niezwykłego. Po tej niesamowitej przejażdżce poszliśmy obejrzeć wszystkie stragany. Każda nawet najmniejsza rzecz, przykuwała mój wzrok. W końcu kupiłam sobie wisiorek z różą, kilka perełkowych bransoletek i medalion. W tym całym tłumie zgubiłam Zayn’a. Zaczęłam się rozglądać we wszystkie strony, jednak nigdzie go nie widziałam. Z tej całej bezsilności usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam wydzwaniać do Zayn’a, ale ten nie odbierał. Westchnęłam głośno i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Godzina 19:14. Dość długo chodziłam po tych wszystkich straganach. Nagle moje oczy ujrzały ciemność i poczułam przyjemne ciepło.
- Zgadnij kto to. – usłyszałam męski głos.
- Zayn. – rzekłam pewnie, po czym osobnik zabrał swoje ręce z moich patrzałek.
- Skąd wiedziałaś.? – zapytał uśmiechnięty Zayn, siadając obok mnie.
- Intuicja – mrugnęłam do niego – A tak w ogóle to gdzieś Ty zniknął.? Martwiłam się. – spuściłam lekko głowę, gdyż czułam , że się rumienię.
- Martwiłaś się.? O Mnie.?
- Yhymm – pokiwałam głową.
Poczułam dłoń Zayn’a, na moim policzku, po czym spojrzałam w jego śliczne oczy. Zatopiłam się w nich. Świat jakby nagle przestał istnieć. Kciukiem gładził mój policzek. Gdy Zayn tak na mnie patrzył czułam się wyjątkowo. Nagle jego usta znalazły się kilka centymetrów od moich. W ułamku sekundy połączyły się. Pocałunek był delikatny, jakbyśmy oboje bali się, że zaraz ta druga osoba nam ucieknie. Położyłam swoją dłoń na jego szyi, przyciągając go bliżej siebie. Czułam jak mocno bije jego serce. Po jakże długim pocałunku, oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy, w których świeciły iskierki. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę, po czym znowu lekko zarumieniłam. Następne 3 godziny spędziliśmy na jedzeniu, śmiechach, chodzeniu w tą i w tamtą, czy po prostu cieszeniu się swoją obecnością. Naszą randkę zakończył pokaz fajerwerków ok godziny 23. To był zdecydowanie najlepszy wieczór mojego życia. Po festynie Zayn odprowadził mnie pod same drzwi.
- Dzięki za mile spędzony wieczór.- uśmiechnęłam się.
- Ja również. To był zdecydowanie jeden z najlepszych wieczorów.
Zayn pocałował mnie na pożegnanie, po czym udał się w stronę swojego domu. Do środka wpadłam cała w skowronkach. Weszłam do salonu, gdzie o dziwo było ciemno. Cóż chociaż dzisiaj mama nie będzie mnie męczyć zbędnymi pytaniami. Po cichu udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Nadmiar wrażeń nie dał mi zasnąć przez następną godzinę, jednak mój organizm był bardzo zmęczony, więc zasnęłam.

*******

{ Zayn }

Rano ok. 8 obudziło mnie walenie do wejściowych drzwi. Pewnie nie tylko mnie, ale nikt nie racy ruszyć swoich 4 liter, więc musiałem wstać. Zarzuciłem dresy oraz jakiś T-shirt na siebie i zszedłem na dół, po drodze ziewając. Otworzyłem drzwi O.o
- Zayn.! – krzyknął Louis i rzucił się na mnie przytulając mocno.
Carol patrzyła na nas rozbawiona. Po chwili Louis wypuścił mnie ze swoich objęć i spokojnie przywitałem się z Carol.
- Gdzie ten nasz Harry.? – zapytał Lou.
- Obstawiam, że siedzi u siebie w pokoju. – odparłem.
Cała nasza trójka udała się pod pokój Hazzy. Carol lekko zapukała. Zero reakcji. Louis zaczął wali w drzwi. Również żadnej reakcji. Nacisnąłem klamkę. O dziwo drzwi były otwarte. Weszliśmy do środka, jednak nie zobaczyliśmy tego co chdzielismy.
- Gdzie Harry.?! 

**********
Na początku chciałam was bardzo bardzo, ale to bardzo przeprosić, że tak długo nie dodawałam rozdziałów. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ale kto się tego spodziewał.? No nikt, włącznie ze mną XD Ale wiecie co.? najbardziej mi się podoba część z Vic, bo pisałam ją jak miałam zajebiście dobry humorek. Oczywiście ajk co rozdział podam wam kontakt z mła w razie nagłych wypadków XD no to twitter oraz gg: 5195014. Zapraszam do pisania ze mną. Nie gryzę, a przynajmniej nie przez gadu :P
Aaaaaa i paczcie co znalazłam na youtube. No po prostu tarzałam się po podłodze jak to oglądałam XD <klik> Jak zrobię coś takiego z koleżanką to wam pokażę . I jak najszybciej postaram się dodać zkładkę o mnie, gdyż mam już prawie wszystko gotowe. Kocham was moje mordeczki <3
Pozdro i buziaki <3333
+ polecam tego ów bloga Marysi <3 
++ hahahaha XD lol <klik>
**********

23.04.2012

Ogłoszenie.!

Ja was bardzo bardzo przepraszam, że tak długo nie dodaje rozdziału, ale proszę zrozumcie , że mam teraz masę sprawdzianów i poprawek, a po za tym to jeszcze weny mi brakuje. Ale jest też dobra wiadomość, rozdział jest ju prawie w całości napisany, więc może jutro albo pojutrze dodam rozdział. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. A i pomyślałam od dodaniu zakładki " O autorce" . Tylko nie wiem jakie informacje o mnie was interesują ( i czy w ogóle interesują ).I jeszcze wpadłam na jeden fajny pomysł. Ponieważ robi się coraz cieplej , pomyślałam o tym, żeby sfotografować te miejsca w moim mieście, w których lubię spędzać czas i przybliżyć wam trochę Radom oraz napisać o osobach przy których jestem jaka jestem i nie muszę nikogo udawać, a jak dadzą się sfotografować to ich zdjęcia też wstawię. Więc jakby was którykolwiek z tych pomysłów was zainteresował i wydałby się wam dobry i fajny, to piszcie w komentarzach co sądzicie. Kocham was i cieszę, się że wielu z was komentuje mojego bloga, co mnie motywuje do dalszego pisania i taka część mnie się cholernie cieszy. No i naszych chłopców też kocham ♥, ale was bardziej



10.04.2012

Rozdział 22


{ Alex}

Do moich oczu zaczęły docierać promienie słoneczne, które za wszelką cenę chciały przedostać się zza rolet. Otworzyłam oczy i ziewnęłam szeroko Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na jego drugą stronę, gdzie słodko wtulony w poduszkę spał Liam. Uśmiechnęłam się i przeczesałam dłonią jego włosy, wywołując tym samym uśmiech na jego twarzy. Wczoraj Niall nam opowiedział o telefonie Carol. Wszyscy się niezmiernie ucieszyli , jak usłyszeli , że rodzina Lou ją polubiła. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, zgarniając po drodze beżową bluzkę, czarne rurki oraz baleriny z mojej torby. Załatwiłam swoje potrzeby i ubrałam się. Zeszłam na dół do kuchni, gdyż zaczęło burczeć mi w brzuchu. O dziwo zastałam tam Harrego siedzącego przy stole i grzebiącego łyżką, w misce płatków.
- Hej Harry – przywitałam się z Loczkiem.
- No cześć cześć – odpowiedział niemrawo nawet na mnie nie patrząc.
To było dziwne. Harry nigdy się tak nie zachowywał. A po za tym on zwykle śpi najdłużej, a jest godzina 8:20. Spojrzałam się jeszcze raz na Hazze. Był jakiś taki przybity, a wczoraj emanował szczęściem i wgl. entuzjazmem. I ciągle miał szczerza na buźce.
- Coś się stało.? – zapytałam Loczka, wyjmując miskę i płatki.
- Nie, wszystko gra. – odpowiedział nie patrząc na mnie.
Coś mu nie wierzyłam, ale nie przyciskałam go. Nie chciałam, żeby się na mnie zdenerwował czy coś. Zalałam sobie płatki mlekiem i klapnęłam na kanapie w salonie. Włączyłam pierwszy lepszy kanał, na którym leciał pokaz mody. Lubiłam takie rzeczy oglądać, ale te laski ... Masakra... Wszystkie jak anorektyczki. Nogi jak patyki, żebra wystające, prawie wcale cycków nie mają. No nie wiem jak one mogą się komukolwiek podobać. Chociaż na pewno w moim najbliższym otoczeniu kogoś bym znalazła. Po jakich 2 godzinach, zaczęli się schodzić ludzie. Wszyscy ze śniadaniem siadali koło mnie, nawet Hazza w końcu się zjawił, ale jakby trochę weselszy. Gdy wszyscy już siedzieli przez telewizorem, po modzie damskiej przyszła kolej na modę męską. Coś długi ten pokaz. Jeeej. Myślałam, że jacyś przystojni będą, a tu tak samo jak tamte laski. Wychudzeni. No może nie tak bardzo, ale jednak. Z resztą o przeciętnej urodzie.
- Szału nie ma... – rzekła Jacky.
- Dupy nie urywa… – ciągnęłam dalej.
- Staniki nie latają – dokończyła Vic.
Po naszej jakże trafionej recenzji pokazu, chłopcy i Sophia wybuchnęli śmiechem, a po chwili dołączyłyśmy się do nich. No cóż taka prawda. Nic tam zachwycającego nie było
- Wiecie co – zaczął nagle Zayn – Dawno nie byliśmy w żadnym klubie.
- Racja – przytaknął Niall – Ciągle imprezy w domu. Chodźmy dzisiaj.
- A żadne fanki nas nie napadną.? – zapytałam .
- Tego obiecać nie możemy – wyszczerzył się mulat.
- Nie dajcie się prosić.
Popatrzyłam po dziewczynach, które wyglądały na chętne ( XD ) do pójścia do klubu. One spojrzały na mnie błagalnym wzrokiem. No tak. Ja tu robię przeszkody.
- No zgoda – rzekłam a uśmiechem, na co reszta podskoczyła i krzyknęła ze szczęścia. – Ale wiecie nam to zajmie sporo czasu zanim my się przygotujemy.
- To macie 5 godziny, żebyśmy poszli na 17. – rzekł Loczek patrząc na zegarek.
- Może się wrobimy – powiedziała Sophia, puszczając do mnie oczko.
Tak więc, powiedziałyśmy chłopcom, żeby ok. 17 po nas przyszli, gdyż idziemy do Jacky się naszykować. Wstałyśmy  i opuściłyśmy dom One Direction, po dłuuuuugim pożegnaniu. Wpadłyśmy do domu sióstr Davis, jednak zdziwił nas widok jaki zastałyśmy w salonie. Na kanapie siedziała pani Davis oraz Reg, którzy popijali herbatkę. Jacky pobiegła do mamy i przytuliła ją. Gdy Jacky przywitała się z Reg’em, pani Davis zlustrowała wzrokiem naszą pozostałą trójkę.
- A gdzie Carol.? – zapytała po chwili.
- Pojechała do Donecaster z Louis’em. – odpowiedziała mamie Jacky, a my usiadłyśmy w fotelach, naprzeciwko państwa Davis.
- Z kim.?! – mama Jacky gwałtownie wstała z kanapy.
- Maggie uspokój się – rzekł Reg, łapiąc za rękę panią Davis. – To jej chłopak.? – tu zwrócił się do nas.
My wszystkie kiwnęłyśmy twierdząco głowami.
- Ale dlaczego nam nie powiedziała.? – zapytała mama Jacky, gdy już trochę ochłonęła.
- Bała się Twojej reakcji. Przecież pamiętasz jak zareagowałaś na David’a  nie.? – rzekła Jacky.
- No tak – tu pani Davis zrobiła chwilową pauzę – A jaki jest ten Louis.? Opowiedzcie mi trochę o nim.
- No więc – zaczęłam – Louis śpiewa w One Direction i jest najstarszy. Ma 19 lat, ale za to jest najzabawniejszym członkiem zespołu, jak i wspaniałym przyjacielem. Jest troskliwy, przyjacielski i zawsze służy pomocą.
- No to chętnie go poznam – mama Jacky uśmiechnęła się, po czym my wszystkie odwzajemniłyśmy uśmiech.  – A i chyba nie znam waszej nowej przyjaciółki – spojrzała wymownie na Vic.
- Jestem Victoria Brand i mieszkam również w Londynie. Poznałyśmy się na meczu. A sądząc po pani uśmiechach, sądzę, że polubi mnie pani i zdąży dobrze poznać, gdyż często będę się widywać z tymi oto dziewczynami – tu Vic pokazała na nas, a my wybuchnęłyśmy śmiechem, a po kilku sekundach włączył się do tego też Reg.
- No dobrze dobrze – znów mama Jacky uśmiechnęła się. – A wybieracie się gdzieś.? Teraz.?
- No … boo.. właśnie miałyśmy razem z chłopakami iść…do klubu.. – odpowiedziała powoli Jacky.
No i po tej wypowiedzi pani Davis, zafundowała nam półtorej godzinną lekcję na temat tego , jak niebezpiecznie jest w klubach. Że ktoś może nam coś wsypać do picia albo gdzieś zaciągnąć, albo zacząć obmacywać. Ta przemiła kobieta nie owijała niczego w bawełnę, przez co wywoływała śmiech w pokoju. Ale w końcu zlitowała się nad nami ( po namowach Reg’a ) i pozwoliła iść, na co my zbiorowo przytuliłyśmy ich, głośno dziękując. Pobiegłyśmy szybko do pokoju Jacky. Wszystkie mamy ten sam rozmiar, więc z wyborem ubrań nie będzie problemu. Jacky wszystkie ciuchy wyrzuciła z szafy, po czym wszystkie zaczęłyśmy grzebać w tej stercie. Po 2 godzinach śmiechów, każda znalazła coś dla siebie. (dop. Aut. Wszystkie stroje będą pokazane pod rozdziałem ). Po ubraniu się nadszedł czas na makijaż. No z tym było gorzej, gdyż tylko ja umiałam zrobić jakiś taki „imprezowy”, bo inne dziewczyny to wiedzą jak tuszem przejechać po rzęsach, więc wszystkie stały w kolejce co mnie. Po umalowaniu wszystkich i siebie spojrzałam na zegarek. 16:40 . Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Dość długo nam zeszło. Z resztą byłoby krócej, gdyby nie wykład pani Davis. Po zrobieniu ostatnich poprawek, zeszłyśmy na dół, gdzie o dziwo stali chłopcy i rozmawiali z państwem Davis. Gdy tylko nas zobaczyli zaniemówili z wrażenia. No cóż musze przyznać, że nieźle wyglądamy, ale bez przesady. Chłopcy zaczęli się zachwycać i co parę sekund, słyszałyśmy komplementy z ich ust. Pani Davis oznajmiła, że najpóźniej chce nas widzieć przed 2. To i tak dobrze jak na nią. Cali zadowoleni wyszliśmy z domu i kierowaliśmy się w stronę jednego z najlepszych klubów w Londynie. Zapowiada się wspaniała noc.

{ Sophia }

Hazz zachowywał się dziwnie. Tak jakby mnie unikał.? Już nie wiem co myśleć. Wczoraj też wyglądał na jakiegoś przybitego, zanim poszliśmy do kina. Coś czułam, że to przeze mnie, ale co ja takiego zrobiłam.? Zadręczałam się takimi myślami idąc na końcu naszej paczki. Chyba zauważyła to Jacky, bo odłączyła się od Zayn’a i podeszła do mnie.
- Sophia, co się dzieje.?
- Martwię się o Hazze. Wygląda jakby mnie unikał – spojrzałam na Loczka, który gawędził sobie z Vic i Niall’em.
- Nie wiem o co może chodzić, ale daj mu trochę czasu ,a na pewno wróci do normalności. – Jack uśmiechnęła się do mnie.
- Może i masz racje – zamyśliłam się.
Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Przed wejściem stały tłumy ludzi. Zastanawiałam się jak my niby wejdziemy do środka. Zdziwiłam się gdy chłopcy poprowadzili nas na sam początek kolejki, po czym pogadali chwilę z ochroniarzem. Spojrzałam jeszcze raz w ten tłum. Dziewczyny piszczały na widok naszych chłopców. Trochę się przestraszyłam jak jedna z tych dziewczyn wymachiwała ręką  naszą stroną i o mało nie wydłubała oka, swojemu towarzyszowi.  Czułam, że ktoś złapał mnie za rękę. Obejrzałam się. Był to Harry. Uśmiechnął się delikatnie, po czym pociągnął do środka, gdzie była już reszta naszej grupy. Rozejrzałam się z zachwytem po klubie. To miejsce wyglądało niesamowicie. Ciemne ściany, podest dla DJ’a, dookoła Sali porozstawiane stoliki, na prawo ogromny bar, a na środku parkiet. Miałam ochotę na taniec, więc pociągnęłam Loczka na parkiet. Przez 3 piosenki odstawialiśmy jakieś dzikie tańce, po czym Hazza oznajmił, że musi na chwilkę iść. Nie powiedział dokąd, ale no cóż, skoro nie chce. Zeszłam z parkietu i usiadłam przy stoliku obok Niall’a i Vic, którzy popijali kolorowe drinki i śmiali się głośno. Gdy już wypili swoje napoje, Niall wstał od stolika i poszedł zamówić kolejne, ale jeszcze zdążyłam go poprosić o coś mocnego, bo mam zamiar się dzisiaj upić.
- Sophia , gdzie Harry.? – zapytała uśmiechnięta Vic.
- Powiedział, że gdzieś na chwilę musi pójść, więc poszedł. Nie zatrzymywałam go. – opowiedziała obojętnym tonem, i zaczęłam stukać niecierpliwie palcami o stolik.
Po 5 minutach zawitał do nas z powrotem Niall niosąc nasze zamówienie. Popijając swój napój rozglądałam się po tańczących. Zauważyłam Liam’a i Alex słodko uśmiechających się do siebie i niekoniecznie tańczących do rytmu, ale ważne że cieszą się sobą. Na drugim końcu Sali tańczyli Zayn i Jacky. No tym taniec wychodził o wiele lepiej, niż poprzedniej parze, bo przecież Jacky ma wrodzony talent i chodzi do szkoły tańca, natomiast Zayn uczył się kiedyś, ale zakończył tą naukę na rzecz śpiewania. Jednak ich ruchy dopełniały się całkowicie. Byłam pod wielki wrażeniem. Dokończyłam swojego drinka i oznajmiłam Vic i Niall’owi, że na chwilę ich opuszczę. Wstałam od stolika i po woli kierowałam się w stronę łazienki, gdyż przez ten tłum ledwo mogłam się przepchać, ale w końcu udało się. Poprawiłam sobie makijaż oraz fryzurę, po czym wyszłam z łazienki, mając zamiar wrócić na salę, jednak moją uwagę przykuła pewna para stojąca po ścianą. Nie widzieli mnie, więc postanowiłam ich przez chwilę poobserwować. Byli to Hazza oparty plecami o ścianę oraz jakaś hot hot hot blondyna wymachująca cyckami przed twarzą Harre’go, któremu najwidoczniej się to podobało. Loczek był już trochę zalany, więc ta blondyna wykorzystała sytuację. Nie mogła już na to paczeć, bo moje oczy powoli zachodziły łzami. Podeszłam do nich cała wkurzona i roztrzęsiona.
- Harry, co Ty do cholery wyprawiasz.?! – zapytałam, pacząc na niego i tego lachona z mordem w oczach.
- Hariet wybacz na chwilę – Loczek zwrócił się do tej blondyny, po czym ta odeszła.
- Powiesz mi co to miało znaczyć.?! – pokazałam na odchodzącą Hariet XD
- Alee o cooo Ci chooodzi Sophiaaa.? Przeeecież naaawet nie jeeeesteśmy razem.. – Harry zaśmiał się. Poczułam ukłucie w sercu. Jak on mógł tak mówić.? A te wspaniałe chwile spędzone razem, nic już dla niego nie znaczą.? Spojrzałam mu w oczy, swoimi zaszklonymi paczałkami.
- Ja…myślałam… że jednak… jesteśmy  razem… Ja Cię kocham Harry… to dla Ciebie nic nie znaczy.? – po moim policzku spłynęła łza, a za nią kilka innych. Nie mogę uwierzyć. Chłopak, któremu tak ufałam i którego darzyłam tak głębokim uczuciem, ma to gdzieś.
- Sophia.. to trudne.. Ja nie wiem.. co ja do Ciebie czuję.. – rzekł powoli Hazza.
- Wiesz co.. zadzwoń do mnie jak sobie to wszystko poukładasz. Na razie – rzekłam chłodno i wybiegłam z klubu, przez korytarz raz jakoś przepychając się przez tańczące tłumy. Nie chciałam tam dalej przebywać. Harry tak cholernie mnie zranił. Nie wybaczę mu tego. Niech spada do Hariet. Usiadłam na najbliższej ławce i pozwoliłam moim łzom, swobodnie spływać po twarzy. Podciągnęłam kolana pod brodę i patrzyłam na srebrny księżyc na niebie.

{ Victoria }

Niall co chwila doprowadzał mnie do płaczu. Oczywiście ze śmiechu. Niektórzy ludzie patrzyli na nas jak na idiotów, ale to nie było ważne. My nie tańczyliśmy, gdyż woleliśmy nacieszyć się naszą obecnością, a z resztą ja nie za dobrze tańczę. Po kilku drinkach, żadne z nas nie czuło się źle. Ja mam bardzo mocną głowę, a sądząc po Niall’u to on chyba nie pił za dużo ze względu na mnie. Chciał ten cudowny wieczór zachować w pamięci. Po tym jak Sophia poszła do łazienki, zaczęłam się trochę o nią niepokoić. Coś długo nie wraca. Po jakiś 15 minutach widziałam ją wybiegającą z klubu. Natychmiast wstałam, łapiąc Niall’a za rękę i pobiegliśmy za nią, co nie wyszło nam za dobrze, ponieważ, gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz na Niall’a rzuciła się rzesza fanek prosząc o autografy. Podczas gdy Niall podpisywał się na zdjęciach, ja rozglądałam się za Sophią. Przeszłam kawałek dalej i zauważyłam ją. Siedziała na ławce cała zapłakana. Gdy Niall dołączył do mnie usiedliśmy obok Sophi. Przytuliłam ją, a ta wtuliła się we mnie mocząc przy tym mój sweter.
- Sophia co się stało.? – zapytał Niall, kładąc rękę na ramieniu szatynki.
- To Harry. On się obmacywał z jakąś Hariet. A jak go zapytałam co to miało znaczyć, on odpowiedział, że przecież nic się nie stało, bo nawet nie jesteśmy razem. – głośno zaszlochała – A myślałam, że te wszystkie dni, które spędziliśmy razem coś dla niego znaczą. Jednak myliłam się.
- Chodź do domu. Odprowadzimy Cię, tylko powiedz gdzie mieszkasz.
Gdy Sophia powiedziała nam swój adres, wstaliśmy z ławki i skierowaliśmy się we wskazaną stronę. Po drodze napisałam do Liam’a.
„ Razem z Niall’em odprowadzamy Sophię do domu. Jutro opowiem o co chodziło. Vic ”
Odprowadziliśmy Sophię pod same drzwi. Ta nam grzecznie podziękowała i weszła do swojego domu. Wróciliśmy z Niall’em do rezydencji One Direction w nijakich humorach, po czym oboje w jego pokoju pogrążyliśmy się w głębokim śnie.

*********************

Przeciągnęłam się. Spojrzałam na blondyna leżącego obok mnie. Jego włosy były porozrzucane po całej poduszce, a lewa ręka i noga zwisały z krawędzi łóżka. Uśmiechnęłam się pod nosem i tak, żebym go nie obudzić wstałam z łóżka, po czym zeszłam na dół. W salonie siedzieli Zayn, Jakcy i Liam popijający kawę. Uśmiechnęłam się do nich i usiadłam na fotelu.
- To opowiesz znam co się wczoraj takiego stało, że teraz Harry siedzi sam w pokoju i nie chce nikogo wpuścić. ? – zapytał lekko rozbawiony Liam.
- No więc. Harry pokłócił się z Sophią. – wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni O.O – Jak Sophia wychodziła z łazienki zobaczyła Hazze obmacującego się z Jakąś Hariet. Wkurzyła się i zapytała go co to ma znaczyć, a on powiedział że nawet nie są razem więc, Sophia się wkurzyła i wybiegła stamtąd, a ja z Niall’em za nią – zakończyłam mój jakże ciekawy wywód, na temat wydarzeń z wczorajszego wieczoru.
- Wczoraj chyba nie był tego taki świadomy, bo jak dzisiaj przechodziłem obok jego pokoju to słyszałem jak mówi : „ Jaki ze mnie dupek”, „ Kurwa jak mogłem jej to zrobić” i tym podobne teksty. – powiedział nam Zayn.
- Wiecie co. Skoro my nie możemy pogadać z Hazzą, to zadzwońmy do kogoś, kto na pewno da radę. – zaproponowałam.
- Louis.? – zapytali jednocześnie.
- Louis. Czekajcie chwilę. – rzekłam po czym ulotniłam się na zewnątrz by móc spokojnie zadzwonić.
Usiadłam na schodkach tarasu, po czym wybrałam numer.
- Halo.? - usłyszałam głos Carol.
- Carol, mam pilną sprawę do Louis’a. Masz go gdzieś w pobliżu.? – zapytałam podenerwowana.
- Tak jasne. Już Ci daje. – odpowiedziała.
Poczekałam chwilę, po czym odezwał się męski głos.
- Vic, o co chodzi.?
- O Harrego. Lou. Wracajcie szybko, błagam.
- Co z Harrym.? – zapytał przerażony Lou.
No i opowiedziałam mu całe zajście. Nie odezwał się po tym przez długą chwilę, po czym oznajmił, że jeszcze dzisiaj powinni być. Po rozmowie z Lou, wróciłam do salonu.
- I co.? – na wejściu powitał mnie głos Jacky.
- Postarają się dzisiaj przyjechać. – odpowiedziałam i usiadłam z powrotem na fotelu.
Wszyscy mieli przygnębione miny. Z resztą ja też. Wszyscy martwimy się o Hazzie i Sophię. Powinnam do niej dzisiaj pójść. Wspólnie zdecydowaliśmy, żeby nie drażnić Hazzy do powrotu Carol i Lou. Chyba tylko oni mogli przemówić Harremu do rozumu. Pogrążyłam się w myślach, z nadzieją, aby ta cała sprawa dobrze się skończyła.

**********
Tak więc bardzo przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero teraz, ale nie miałam weny i byłam przez całe święta u babci i cieszyłam się rodzinką. A jak się podoba rozdział.? Namotałam wiem, ale postaram się to odkręcić..kiedyś tam :D  Wena tak nagle przyszła i babum tsss rozdział jest. Zapraszam do komentowania.
Kto spodziewał się takiej akcji łapka w górę.!
Nie wiem kiedy pojawi się następny, bo w tej reszcie tygodnia czeka mnie 3 sprawdziany + zapewne pytanie na niemieckim -.- i muszę przeczytać Tadka, więc zobaczymy, na kiedy się wyrobię. Jak co rozdział podaję kontakt ze mną. Chcecie być informowani o rozdziałach lub macie jakieś uwagi, pomysły , zastrzeżenia to piszcie na gg:5195014 oraz na twitterze, gdzie napiszcie mi że czytaliście bloga, bo potem nie wiem kogo mam informować.No to do następnego mordeczki. Kocham was <333
Pozdro i buziaki <333
+ wezwijcie dla mnie lekarza XD <klik>
**********

<---- strój Vic, tylko zamiast balerin trampki ^^


<----- strój Alex :)

<---- strój Jacky, tylko miała szpilki :P

<---- strój Sophi ^^

7.04.2012

Wesołych Świąt i krótkie ogłoszenie.

Jako że mamy Święta Wielkanocne, życzę wszystkim moim czytelnikom dużo zdrowia, szczęścia, żebyście spędzili te święta w miłej, przyjaznej i rodzinnej atmosferze ( tak jak do mnie przyjechała ciocia z Jaworzna <3 ), mokrego Dyngusa, smacznego jajka i baranka, no i barszczu, żeby w końcu jakieś słońce zaczęło świecić i żaden śnieg nie spadł. Żebyście zostali wyściskani przez bliskich, tak jak mój kuzyn, gdy tylko mnie zobaczy przytula mnie przez następną godzinę XD No po prostu wszystkiego najlepszego kochani
A i jeszcze jedna sprawa. Przepraszam, że tak długo nie ma rozdziału, ale po 1 brak weny, a to mnie totalnie dobija, po 2 nie wiem jak zacząć rozdział, po 3 rodzina przyjechała i chcę spędzać czas z nimi, gdyż widzę ich jedynie 3 razy w roku, po 4 muszę się uczyć, zrobić prezentacje na inf. oraz przeczytać Pana Tadeusza. Ale dla was postaram się napisać rozdział jak najszybciej, pomimo chwilowych blokad. I błagam was, nie zostawcie mnie :C Czytelnicy są dla mnie cholernie ważni, a ich zdanie i komentarze mnie szalenie motywują, do dalszego pisania. Tak więc Wesołych  mordeczki

4.04.2012

Rozdział 21


{ Harry}

No i w domu zostałem sam. Jakoś tak dziwnie się poczułem, jak Carol wypuściła mnie ze swoich objęć. Poczułem niedosyt.? Tak. To chyba najlepsze słowo. Niedosyt. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Zacząłem postrzegać Carol , nie tylko jako przyjaciółkę. Jak kogoś ważniejszego. Gdy tylko widziałem jej uśmiech, ja również się uśmiechałem, a moje serc nabierało szybszego tempa. Ale przecież jest Sophia, w której jestem zakochany. Czy to możliwe, żeby one obie zawładnęły moim sercem.? Zaśmiałem się. Przecież jedną z nich darzę, tym głębszym uczuciem, tylko którą.? Sophia jest taka kochana, wrażliwa, skromna, śliczna. Jest takim ideałem dziewczyny, jednak Carol też ma w sobie coś co mnie pociąga. Jest taka radosna, zabawna , zakręcona, ale zawsze można na niej polegać i zawsze znajdzie radę na wszystkie problemy. Ale jest jeden problem. Ona kocha mojego najlepszego przyjaciela. Przecież nie mogę mu zabrać dziewczyny, z którą tyle przeszedł i którą również  kocha najmocniej na świecie. Przeczesałem swoje (seksowne ^^ ) loki . To zaczynało się robić coraz bardziej skomplikowane. Jak Carol wróci, muszę z nią porozmawiać, jeżeli do tego czasu wszystko nie wróci do normalności. Może ona wybierze jednak mnie.? Ale teraz nie mogę zbywać Sophi, bo wszyscy zauważą, że coś jest nie tak. Postaram się zachowywać normalnie. Poszedłem do salonu, gdzie rozłożyłem się na kanapie włączając jakiś serial. Już po kilku minutach wciągnąłem się w niego, krzycząc co chwila „ Nie .! Nie jego.! Wybierz Diego” XD Po jakiejś godzinie oglądania tego zajebistego brazylijskiego serialu, usłyszałem dźwięk otwieranych się drzwi. Natychmiast zerwałem się po pilota i przełączyłem na bardziej męski kanał, gdzie akurat leciał mecz, w którym gra Chelsea London. Udawałem zainteresowanie meczem, gdy wszyscy wchodzili do salonu. Tym czasem moje myśli znowu wróciły do Carol. Ten jej śliczny uśmiech .. ahhh … Ktoś zaczął mi machać ręką przed oczami. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na właściciela ręki – Niall. Popaczałem na niego pytająco.
- Harryyyy … o czym tak myślisz.? – wyszczerzył się blondyn.
- Oj Niall daj mu spokój. Przecież to widać. Chłopak się zakochał – rzekł spokojnie Liam, uśmiechając się oraz nie spuszczając wzroku z telewizora. 
- UUUUUUUU.! – znowu Niall.
Miałem ochotę pobyć sam, z dala o tych głąbów , więc bez słowa udałem się do swojego pokoju, gdzie mogłem o wszystkim spokojnie pomyśleć i nikt ani nic nie będzie mi przeszkadzać. Położyłem się na łóżku, pacząc w sufit. Przed oczami pojawiła mi się Sophia, jednak po chwili ten obraz zmienił się na Carol. Zakryłem głowę poduszką. Czemu tak musi być.? Usłyszałem skrzypnięcie otwieranych drzwi.
- Harry.. – to Liam.? – Co się dzieje.? – podniosłem poduszkę, pacząc na niego. Usiadł na brzegu mojego łóżka – Nie próbuj mi wmawiać, ze wszystko jest dobrze. Może inni tego nie zauważyli, ale ja widzę, że coś jest nie tak.
- Ehhh – westchnąłem – Wszystko jest nie tak Liam. - ten spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ale Harry przecież masz Sophię nie.?
- To jest skomplikowane – odparłem i z powrotem zakryłem się poduszką.
- To mi wytłumacz – nie dawał za wygraną Liam.
Właściwie to czemu miałbym mu nie mówić.?
- Nie zrozum mnie źle, ale.. –zawahałem się na chwilę, jednak po chwili zdecydowałem się – Zakochałem się w Carol . – rzekłem cicho, jednak na tyle głośno , żeby mnie usłyszał.
Przez kilka następnych minut nie odzywał się. Znając, go to myśli co mógłbym zrobić w takiej sytuacji. Ja wiem, że Louis i Carol nie rozstaną się, bo po tym co ostatnio przeszli są bardzo szczęśliwi.
- No to stary lepiej ją sobie odpuść. Louis ją kocha, ona kocha Louis’a, a Lou jest naszym najlepszym przyjacielem. – powiedział po namyśle Liam.
- Ale ja nie mogę przestać o niej myśleć  - odparłem zrozpaczony – Cały czas mam ją przed oczami. Ciągle czuję te jej perfumy i ten jej dotyk kiedy mnie przytula. – rozmarzyłem się.
- Jest gorzej niż myślałem – Liam podrapał się po głowie – To Sophia już dla Ciebie nic nie znaczy.?
- Znaczy . Bardzo dużo, ale jednak jest jeszcze Carol. Nie wiem,  która jest dla mnie ważniejsza.
- Harry przez te kilka dni, gdy jej nie będzie postaraj się spędzać z Sophią. Może dzięki temu przestaniesz, tyle myśleć o Carol.
- A jeżeli się nie uda.? – zapytałem odkrywając głowę i pacząc na Liam’a.
- No to jak wróci to z nią pogadaj i zobaczysz, że powinno Ci przejść , po takiej rozmowie. Albo przynajmniej dowiesz się na czym stoisz, chociaż już można przewidzieć co Carol powie – Liam położył mi rękę na ramieniu.
Nie dziwię się, że on jest naszym Daddy Direction. Każdy po rozmowie z nim czuje się lepie, tak jak ja teraz.
- Dobra Hazz chodź na dół, żeby to nie wydało się zbyt podejrzane. – wstał Liam.
Westchnąłem. Trzeba im będzie jakiś kit wcisnąć, ale na pewno uwierzą. Chociaż nie lubię okłamywać moich przyjaciół. Jednak nie mam wyjścia, bo wszyscy by się na mnie obrazili gdyby się dowiedzieli. Zwlekłem się z łóżka i przy wyjściu z pokoju, obdarzyłem Liam’a uśmiechem oraz szepnąłem „Dzięki „ . Weszliśmy do salonu, gdzie na wejściu powitało mnie 6 par zaniepokojonych oczu.
- Harry wszystko w porządku.? – zapytała Sophia podchodząc do mnie i delikatnie łapiąc za rękę.
- Tak wszystko gra – uśmiechnąłem się. – byłem  trochę zmęczony.
- Ejjj co wy na to, żeby pójść do kina.? – zaproponowała Jacky.
- Właściwie to jest dobry pomysł. – poparł ją Zayn.
W sumie też miałem taką ochotę. Przecież ostatnio to ciągle w domu siedzimy i oglądamy telewizję. Wszyscy wstali z kanapy i  foteli.
- Emmm… no bo wiecie, my nie idziemy.  – podrapał się po głowie Niall i wyszczerzył się do nas.
- Dlaczego.? – zapytałem.
- No bo obiecałem Vic , że zacznę ją dzisiaj uczyć gry na gitarze. – spojrzał na blondynkę.
- No to już jak chcecie. – odpowiedział Liam i cała nasza 6 wytoczyła się z domu.
Zapowiadało się miłe popołudnie.

{Niall}

Nareszcie zostaliśmy sami. Jakoś nie chciałem zbliżać się do Vic przy wszystkich. Peszyła mnie ich obecność. Ale na szczęście w końcu sobie poszli. Uśmiechnąłem się do Vic, złapałem ją za rękę po czym zaprowadziłem do swojego pokoju. Ona usiadła na łóżku, a ja wziąłem gitarę i usiadłem obok. Zacząłem od 3 najprostszych chwytów. Przyznam, że zdziwiłem się. Victoria szybko się uczyła.
- Wow. Zadziwiasz mnie – odparłem szczerze – Masz jeszcze jakieś ukryte talenty.?
- Wiesz całkiem nieźle śpiewam. Mam zamiar wziąć udział w tegorocznym X-Factorze. – uśmiechnęła się do mnie.
- Serio.? – kiwnęła głową – Zaśpiewasz mi coś.?
Vic nie odpowiedziała, tylko zaczęła śpiewać piosenkę taio cruz – dynamite. Po chwili zacząłem grać do tego melodię, po czym sam włączyłem się w śpiewanie. Świetny  nas duet. Ta dziewczyna ma naprawdę niesamowity wokal. Lepszy niż Cher Lloyd.
- Jeej.! Jesteś niesamowita.! – pochwaliłem ją, gdy skończyliśmy śpiewać.
 Vic się zarumieniła, ale podziękowała mi również cudnym uśmiechem. Postanowiłem nauczyć ją czegoś trudniejszego, poczynając od chwytów –mollowych.  Z tym już nie szło jej tak dobrze, jednak uczyła się bardzo szybko. Zerknąłem na zegarek, gdy Vic trzymała moją ukochaną gitarę w dłoniach. 19:48. Trochę się zasiedzieli w tym kinie, ale to nawet lepiej.
- Niaaaall. Pomóż – rzekła do mnie zrozpaczona dziewczyna.
Usiadłem tuż za nią. Ustawiłem jej palce w na odpowiednich strunach i progach. Vic odwróciła się w moją stronę. Czułem jej oddech na szyi. Spojrzałem w jej oczy. Były prześliczne. W ogóle Vic wyglądała, jak kobieca wersja mnie. Nie myśląc już o gitarze poprawnym trzymaniu ręki, dziewczyna opuściła ją na łóżko, nie przestając patrzeć w moje oczy. Nasze twarze powoli się do siebie zbliżały, a moje serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Już zamknęliśmy oczy, gotowi do pocałunku, jednak zawiedliśmy się. Zaczął dzwonić mój telefon. Spuściłem głowę w dół po czym sięgnąłem po niego.
- Haloo.?
-Niall, czemu nikt z was nie odbiera telefonu.? – zapytała lekko rozzłoszczona Carol. Spojrzałem jeszcze na Vic, która z powrotem wzięła gitarę w dłonie – Dzwonię do wszystkich , ale nikt nie raczył odebrać.
- No bo są w kinie Caro.
- Ooo. – zmieszała się lekko - Sophia miała czekać na mój telefon. Obiecałam , że pod wieczór do niej zadzwonię. Widać są czymś bardzo zajęci. Nie tylko filmem – zaśmiała się.
Heh. Faktycznie . Na pewno Liam przytulał się z Alex, a Harry Bóg wie co robił z Sophią. Zayn próbuje zbliżyć się do Jacky, ale jakoś mu nie wychodzi. Trzeba by biedaczynie pomóc.
- A właśnie. Jak tam rodzinka Lou.? – uśmiechnąłem się. 
-Wiesz myślałam, że będzie o wiele gorzej. A tu proszę. Jego mama jest bardzo miłą i uśmiechniętą kobietą, a tata nieco poważnym, ale zabawnym facetem. Ledwo się od nich wyrwałam, żeby do was zadzwonić. Są bardzo ciekawscy i zadają masę pytań na minutę.
- A siostry.? Polubiły Cię.?
- Chyba nawet bardzo. Każda chce siedzieć tuż obok mnie i przytulają się do mnie co chwila. Są takie kochane. Ale  ich pytania nie są tak hmm „intymne” jak jego rodziców. – zaśmiała się, a ja razem z nią.
Spodziewałem się, że rodzina Lou polubi Carol. Wszyscy ją lubią. Jest taka zabawna , spontaniczna i szczera. No po prostu jest sobą. Ale mówiła, że w szkole ma wielu wrogów. Ciekaw jestem dlaczego. Właśnie.! Ale może zapytam ją o to jak wróci. Tak będzie najlepiej. – O i wiesz co. Pytali czy w najbliższym czasie zamierzamy mieć dziecko, bo nie chcą zostać za wcześnie dziadkami. Jeeej wtedy to ja płakałam ze śmiechu, tak jak Lou. A i wspominali o Eleanor – już nie miała takiego wesołego głosu.
- Ale co mówili.?
- Że ona nie była odpowiednią dziewczyną dla Lou. Była taka niemiła i w ogóle nie uprzejma. A jak Lou przyjechał z nią, to nawet pokłóciła się na wejściu z jego mamą. Nie wiem czy wam o tym mówił. Nie rozumiem. Jak on mogła.
- Carol nie przejmuj się. Eleanor to Eleanor. Niemiła, zdradliwa, pragnąca jedynie rozgłosu, co jej się wcześniej nie udało, dopóki nie poznała Lou. Wtedy wszystkie media zaczęły się interesować kim jest tajemnicza wybranka naszej marchewy. Ale nawet nie wiesz jak wszyscy się cieszą, że Louis poznał właśnie Ciebie. Jesteś 100 razy lepsza od niej.
- To miłe Niall. – zrobiła przerwę po czym znowu usłyszałem w telefonie radosny głos -  A jak tam Vic.? Jest coś.?
- Wiesz byłoby, gdybyś kochana nie zadzwoniła i ..
- Też Cię kocham Niall – przerwała mi.
Zaśmiałem się.
- Żeby tylko tego Lou nie słyszał .
- Chyba za późno. – Carol zaczęła się głośno śmiać. – Dobra może zadzwonię jutro, bo ktoś tu nade mną stoi i wygląda na bardzo zazdrosnego.  Na razie.
- No pa bejb –rozłączyłem się.
Uśmiechnąłem się. Spojrzałem na łóżko, gdzie Vic dalej ćwiczyła jeden z chwytów mollowych. Usiadłem naprzeciwko niej i przyglądałem się ruchom jej ręki. Chyba powoli zaczęła załapywać o co chodzi, bo po 20 minutach nauczyła się chwytu.
- Dziękuję Niall, za bardzo udaną pierwszą lekcje gry – uśmiechnęła się Victoria i pocałowała mnie w policzek.
- To drobiazg. Kiedy następna lekcja.? – uśmiechnąłem się.
- Masz czas jutro.?
- Dla Ciebie zawsze znajdę czas.
Vic zaśmiała się. Cieszę się, że ją poznałem. Jest taka hmm wyjątkowa.? Tak właśnie. Wyjątkowa.
- Wiesz będę się już zbierać, trochę późno jest, a ja mieszkam jakieś 25 minut stąd. – blondynka wstała z łóżka.
- Czekaj odprowadzę Cię – zerwałem się i pobiegłem za nią, gdyż schodziła już po schodach kierując się do wyjścia.
- Bardzo miło z Twojej strony.
- Nie pozwoliłbym na to , żeby coś Ci się stało. – wyszliśmy z domu.
Vic pokazała mi w którą stronę mamy się udać. Cały czas się z czegoś śmialiśmy. Najczęściej byli to ludzie o niecodziennym wyglądzie przechodzący obok nas. Po jakiś 20 minutach stanęliśmy przed sporym domem w kolorach zieleni. Podeszliśmy do drzwi i spojrzeliśmy na siebie.
- Dziękuję za mile spędzony czas oraz za nauczenie paru chwytów – uśmiechnęła się Vic.
- Nie ma sprawy. Zawsze do usług – mrugnąłem do niej.
Na pożegnanie przytuliliśmy się, po czym opuściłem teren posiadłości Brand’ów i udałem się w drogę powrotną do naszego domu. To był zdecydowanie najlepszy dzień mojego życia.

**********
A więc mamy rozdział 21.! Jeej ten rozdział mi się tak zajebiście podoba XD Zebrałam się i przed świętami napisałam. Dzisiaj miałam poprawkę z niemieckiego, więc już jest luzik ^^ Co powiecie na to, żeby pod tym rozdziałem było 21 komentarzy.? ^^ Nie no żartuję Wystarczy 20 :D Wiem zaczynam mieszać, ale to dopiero początek zmartwień Harrego. Następny postaram się dodać tak piątek sobota, ale zobaczymy jak z weną będzie.
Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Klaudii <3333 – chociaż nie było jej za dużo w tym rozdziale , obiecuję, że się poprawię. Tak właśnie Kaluduu to jest Jacky ^^ No to jedziemy z tym koksem. Love you mała. Ahh te nasze pogaduchy XD Moja Jacky, sister i wgl <333 Kochana Directionerka. Te Twoje pomysły sprawiają, że śmieję się jak pojebana XD  Kocham Cię mała <333
No i teraz anonimowi – machnijcie po komentem swoje imię ^^ Tak jak to robi Wiktoria, której komentarze zawsze mnie cieszą i po nich japa mi się cieszy przez resztę dnia XD Dobra teraz kontakt z mła. Macie jakiś pomysł, uwagę czy chcecie po prostu pogadać, bądź być powiadamianymi o rozdziałach piszcie na gg: 5195014 oraz na twiterze, gdzie napiszcie mi , że czytałyście moje opowiadanie, żebym mogła was rozpoznać ^^ jeeej. Po każdym waszym komentarzu, ja rzygam tęczą XD To do następnego modreczki kochane <3
Pozdro i buziaki <333
+ posłuchajcie tego ludu kochany *.*Według mnie lepsze niż oryginał.
++ blog pewnej kochanej Directionerki <3
+++ blog naszej kochanej Jacky <3
++++ pojawiła się ankieta na blogu, więc zapraszam do głosowania :)
**********


1.04.2012

Rozdział 20


{Carol}

Obudziłam się około godziny 10 z wielkim bólem głowy. Jak ja dawno kaca nie miałam. Zapomniałam jak to jest. Złapałam się za obolałe czoło i usiadłam na łóżku. Za oknem padał deszcz. Nagle powróciły do mnie niektóre wydarzenia z poprzedniej nocy, a mianowicie jak się spiłam i kłótnia z Louis’em. Między tym jest wielka pustka. Wzięłam koszulkę i jeansy , i poszłam do łazienki ogarnąć się. Wzięłam orzeźwiający prysznic i rozczesałam katastrofę na mojej głowie. Poszłam do kuchni, po drodze biorąc moją ulubioną niebieską bluzę. Weszłam do pomieszczenia i zastałam w nim roześmianych i przytulonych Liam’a i Alex . Lekko uśmiechnęłam się na ich widok. Cieszyłam się ze szczęścia mojej przyjaciółki, przecież znalazła najwspanialszego chłopaka, który jest romantyczny i kocha ją całym sercem. Przywitałam ich grymasem na twarzy, spowodowanym ponownym bólem głowy. Alex podeszłą do mnie i dała mi szklankę wody oraz 2 tabletki. Szepnęłam do niej dziękuję, po czym popiłam oba leki. Postanowiłam, że dzisiaj na śniadanie zjem mleko i płatki. Po chwili wszystko wylądowało w mojej misce.
- Powiecie mi co się wczoraj działo.? Jakoś niewiele sobie przypominam. – rzekłam z pełną buzią do tej zakochanej dwójki.
- Carol.. wiesz.. –zaczęła Alex drapiąc się w głowę. – To nie był zbyt przyjemny wieczór.
- Wal jakoś to zniosę, albo się rozryczę, jak to ostatnio. – właśnie ze mną tak ostatnio było.
Coraz częściej płakałam przy ludziach, a zawsze staram się to jakoś ukryć. Z resztą ja nie lubię okazywać negatywnych uczuć. Dołuję się tym i przy okazji też innych.
- No to zaczęło się od tego, że zobaczyłaś jak Louis obściskuje się z Eleanor. Bardzo się wściekłaś i poszłaś się napić. Zdaje się, że wypiłaś dużo za dużo , bo nawet na nogach nie mogłaś ustać i też nie mogłaś skleić porządnie zdania. Potem jakiś koleś zaczął Cię obmacywać i ja, Alex i Lou to widzieliśmy. Lou zabrał Cię do pokoju i tam się pokłóciliście. Jak dzisiaj dzwoniłem do Niall’a to powiedział, że Louis cały czas siedzi w pokoju i rozmawia z Harrym. -  Liam spojrzał na mnie.
Spuściłam wzrok. Moje oczy momentalnie zaszły łzami. Louis siedział teraz w domu smutny, przygnębiony i to przeze mnie. Czułam się okropnie, jak jakaś szmata. Zraniłam osobę, na której mi cholernie zależy i bez , której nie mogę żyć. Przestałam jeść i zakryłam twarz dłońmi, uwalniając z oczu wszystkie łzy.
- Liam wiem, że oboje nie zachowaliśmy się dobrze w stosunku do siebie , ale nie można tu nikogo posądzić o większą winę. Ja zachowałam się tak pod wpływem impulsu i teraz cierpi przeze mnie osoba, którą kocham. Jednak nie mogłabym teraz na niego spojrzeć, bo boli mnie to, że widziałam go obściskującego się z Eleanor. – wzięłam głęboki wdech – Ty nie wiesz, jak się teraz czuję. Louis to jest drugi chłopak , któremu zaufałam, którego pokochałam. Pierwszy zawiódł moje zaufani i Lou też to teraz zrobił, choć jest sto razy lepszy od David’a. Dalej go kocham, ale nie wiem czy będę potrafiła mu na nowo zaufać. – rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Lepiej się poczułam wyrzucając to wszystko z siebie. Poczułam swego rodzaju ulgę, jednak nie byłam pewna czy dobrze zrobię opuszczając Louis’a na kilka dni i na ten czas zrywając z nim kontakt. Pewnie jeszcze bardziej go tym zranię, ale nie mogłabym teraz na niego spojrzeć, choć nie wiem jak bardzo bym chciała. Odepchnęłabym go, gdyby chciał się do mnie zbliżyć, choć  chciałabym znaleźć się teraz w jego silnych ramionach i usłyszeć „ Mała zobaczysz będzie dobrze”. Chciałabym wrócić do czasów, gdy największym problemem było jakim samochodem zacząć się bawić : zielonym czy granatowym. Teraz moje życie coraz bardziej się komplikuje. Z resztą nie tylko moje. Przecież Louis’a też. Zaczęłam się powoli uspokajać. Alex podeszła do mnie i mnie przytuliła. Wtuliłam się w nią. Najbardziej potrzebowałam teraz wsparcia przyjaciół. Po jakiś 5 minutach przestałam płakać, ale moje oczy były czerwone. Ledwo dokończyłam śniadanie. Wstałam z krzesła i zaczęłam się kierować na taras, który na całe szczęście był po części zadaszony. Usiadłam na bujanej huśtawce, podciągając kolana i opierając na nich brodę. Wsłuchiwałam się w skap dające krople deszczu. Ten dźwięk działa na mnie hmm tak magicznie.? Odepchnęłam od siebie wszystkie myśli i w mojej głowie był tylko ten deszcz. Tą błogą chwilę przerwała mi Alex siadając obok mnie.
- Wiesz dobrze o co mi chodzi – rzekłam do Alex, zanim ta się zdążyła odezwać.
- Masz racje, ale Carol Louis to nie David. On Cie kocha.. no bo .. bo Cię kocha.  A David chciał Cię , tylko przelecieć i dobrze o tym wiesz. – spojrzałam na nią. – Skarbie chodzi mi o to, że nie znajdziesz lepszego chłopaka od Louis’a. On na pewno przejmuje się tym równie mocno jak Ty. Liam powiedział mi, że jak zamyka się w pokoju sam na sam z Harry’m to oznacza, że stało się coś bardzo poważnego, że wyżala mu się i płacze na ramieniu . – spojrzałam na Alex – Błagam pogadaj z nim. Wyjaśnijcie sobie wszystko, bo jeszcze coś głupiego sobie zrobicie. – Alex popaczała na mnie poważnym wzrokiem.
- Przemyślę to – szepnęłam po czym zwróciłam wzrok ku spadającym kroplom wody.
Nagle w drzwiach od tarasu pojawił się Liam, porywając Alex na stronę. Westchnęłam. Alex miała rację w 100 % , ale nie wiem dlaczego nie chcę pogadać z Louis’em. To chyba moje bardzo głębokie uprzedzenia. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Szybko po niego sięgnęłam i spojrzałam na wyświetlacz : Hazza.? Okeeey zaraz się dowiem po co dzwoni. Odebrałam połączenie.
- Haloo.?
- Carol.?
- No raczej, że ja głąbie. –jak zwykle nikt nie potrafi rozpoznać mojego głosu w telefonie.
- To dobrze, bo może chciałabyś do nas przyjść.? – zapytał wesoły Harry.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł – odparłam niepewnie.
- Ale Louis gdzieś wyszedł. Poczuł się troszkę lepiej po rozmowie ze mną i poszedł się przejść.
- Aaaa. Skoro tak to będę za 10 minut.
- Super. To do za 10 minut – rozłączył się.
Właśnie skoro nie ma Louis’a, to co mi szkodzi pójść do moich przyjaciół. Weszłam do domu, gdzie natrafiłam na Alex opartą o ścianę i całującego ją Liam’a. XD Japierdziele. Zakryłam sobie usta dłonią, żeby ich nie speszyć. Ale n nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Ci natychmiast się od siebie oderwali i zarumienili. Jak już się uspokoiłam, to postanowiłam im powiedzieć o telefonie od Lokersa.
- Dzwonił do mnie przed chwilą Harry i powiedział, żebym do nich przyszła. Idziecie ze mną.?
Liam i Alex spojrzeli niepewnie po sobie.
- Nieeee. Nacieszymy się sobą – rzekł Liam obejmując w pasie Alex.
- Spoko. Jak chcecie to możecie zostać u mnie. Co moje to wasze bejbosy. Zaraz wam najwyżej klucze przyniosę – uśmiechnęłam się do nich i pobiegłam na górę.
Założyłam czarne trampki i zgarnęłam klucze z szafki. Po drodze do drzwi, pobrzęczałam sobie moim breloczkiem z żabką ^^ Nie wiem czy wspominałam, ale ja kocham żabcie. Weszłam do salonu, dając Liam’owi klucze.
- Bawcie się dobrze – mrugnęłam do nich i wyszłam z domu.
Nie wzięłam żadnej parasolki. Zarzuciłam tylko kaptur na głowę i skierowałam się w stronę domu chłopców. Droga wyjątkowo mi się dłużyła, gdyż wskakiwałam w każdą kałuże po drodze ^^ Zapukałam do drzwi. Nic. Okeey po co mnie zapraszają jak nikogo w domu nie ma.? Złapałam za klamkę. O__o Drzwi się otworzyły i weszłam do środka. Japierdziele. Oni chcą żebym tu zawału dostała. Wszędzie ciemno jak w dupie u murzyna, gdyż wszystkie rolety były opuszczone i  tylko gdzie niegdzie świeczki się paliły. Dobra to już zaczynało się robić dziwne. Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos , dochodzący z góry. Spojrzałam tam. Na szczycie schodów stał Louis z różą w ręku i śpiewał „ Moments” . A więc to był podstęp. No ale cóż nie będę się gniewać. Louis powoli stąpał w dół,  stopień po stopniu, a moje oczy coraz bardziej stawały się mokre. Stałam tak jak wryta.Normalnie rzygałam tęczą XD Chciałabym do niego teraz podbiec i go mocno przytulić, jednak poczułam jakąś wewnętrzną blokadę, nie pozwalającą mi tego zrobić. Louis skończył śpiewanie na swojej solówce. Wtedy już stał tuż przede mną. Spojrzałam mu w oczy, które tak jak moje były całe zaszklone. Wręczył mi różę, złapał z rękę, po czym zaczął mówić, patrząc na podłogę.
-Carol… proszę wybacz mi. Ja wiem… źle zrobiłem… ale też nie mogłem patrzeć jak ten koleś dobierał się do Ciebie…. Poczułem ukłucie w sercu.. – już nie mogłam wytrzymać i uwolniłam łzy z moich oczu - Byłem cholernie zazdrosny…. Wtedy z Eleanor.. jak mnie widziałaś… Ona wykorzystała to że… byłem już trochę wstawiony…. Zaczęła się do mnie przystawiać i wgl…. Nie chciałem Cię zranić… Nie mógłbym… osoby którą kocham najbardziej na świecie – tu  on spojrzał w moje oczy. Teraz widziałam. Lou również płakał. Ten widok jeszcze bardziej łamał mi serce. – Carol bez Ciebie jestem niczym… Jesteś moim światełkiem w tunelu… Osobą do której po długiej rozłące stęskniony wrócę.. Osobą przy której chciałbym zasypiać i budzić się każdej nocy i każdego dnia.… Jesteś dla mnie wszystkim…
T__T Nigdy jeszcze nie słyszałam czegoś tak słodkiego. Teraz to już nic nie mogło powstrzymać potoku łez, wypływającego z moich oczu. Upuściłam kwiatek na podłogę. Lou spojrzał na mnie zdziwiony. Cała ta wewnętrzna blokada gdzieś zniknęła. Rzuciłam mu się na szyję. Louis delikatnie mnie objął.
- Ja też przepraszam Lou – szepnęłam do niego.
Oboje tak staliśmy przez dobrych kilkanaście minut, napawając się swoją obecnością. To było takie słodkie. Nie jestem fanką romantyzmu, ale jednak jestem dziewczyną nie.? Gdy już opanowaliśmy nasze łzy, znowu spojrzeliśmy w swoje paczałki. Jego pałały miłością. Zatopiłam się w jego prześlicznych oczach. Nasze twarze zaczęły się powoli do siebie zbliżać. Nagle usłyszeliśmy gwizd. Potem następny i następny. Oboje odwróciliśmy się w stronę miejsca skąd dochodziły, a mianowicie salonu. W przejściu stał uśmiechnięty Hazza oparty od futrynę.
- Myślałem, że poszedłeś z innymi – rzekł Louis do Harrego, który podszedł do nas.
-Musiałem dopilnować, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. – mrugnął do mnie Hazza, no co ja wystawiłam język  w jego stronę. – Ale jeszcze została jedna rzecz – tu spojrzał na uśmiechniętego Louis’a Spojrzałam pytająco na Lou.
- Carol, bo ja mam takie pytanie – złapał mnie za rękę – Pojedziesz ze mną na kilka dni do Donacaster.? Poznasz moją rodzinę – wyszczerzył się do mnie.
Szok. Dobra tego się nie spodziewałam. Oczywiście, że powinnam się zgodzić, ale co będzie jeśli jego rodzice i siostry mnie nie polubią.? Przecież tak się może zdarzyć. I co wtedy.? Louis zerwie ze mną.? Nie to niemożliwe. Z resztą co ja robię. Zawsze przewiduję najgorsze, a tak wcale być nie musi. Potrząsnęłam głową, wyrzucając te wszystkie czarne myśli i znowu spojrzałam w paczałki Marchewkowego Księcia.
- Tak Lou. Pojadę – uśmiechnęłam się – A kiedy.?
- Eeee teraz.?
- No to na co jeszcze czekamy.? Pakuj się .! – przytuliłam go mocno, po czym Lou złapał mnie za rękę i pociągnął do swojego pokoju.
Szepnęłam jeszcze do Hazzy, żeby nigdzie nie uciekał, bo mam do niego jedno pytanie. Wpadliśmy do pokoju Lou, gdzie panował jeden wielki burdel. Ubrania walające się po wszystkich meblach, na podłodze i co mnie zdziwiło bokserki na lampie sufitowej. Gdy pojrzałam na Lou, ten tylko uśmiechnął się niewinnie. Przewróciłam oczami. W jego pokoju było również trochę moich rzeczy, więc ja tylko wrócę się do domu po kosmetyki. Dopięłam swoją torbę i patrzyłam jak Idzie Louis’owi. Mocował się z walizką. Nie mógł jej dopiąć.
- Lou nie bierzesz za dużo rzeczy.? – zapytałam z uśmiechem.
Ten spojrzał na mnie i błagał żeby mu pomogła to dopiąć. Wspólnymi siłami, po 10 minutach walizka była zapięta. Lou ją wziął, ja wzięłam swoją torbę i zeszliśmy na dół do Hazzy. Chłopcy pożegnali się męskim uściskiem, po czym Lou zaniósł nasze bagaże do samochodu, mówiąc że tam na mnie zaczeka. Przytuliłam Hazzę.
- Harry.. to prawda, że Lou dzisiaj płakał z mojego powodu.? – spojrzałam na niego smutno.
- Tak, ale jak widzę wszystko już dobrze. – lekko się do mnie uśmiechnął.- Nie martw się.
- Postaram się- odwzajemniłam uśmiech – No Harry pożegnaj resztę od nas.
Rzekłam po czym wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, w którym czekał na mnie Louis.
- Podjedźmy jeszcze do mojego domu. Musze zabrać parę rzeczy. –wyszczerzyłam się do niego.
-Nie ma sprawy mała.
Okeeey. Parę kroków i byłabym w domu, ale jak Lou chce mnie podwieźć XD Weszliśmy do środka i zastaliśmy w nim całe towarzystwo. Zdziwiłam się, ale jednak byłam szczęśliwa, że jeszcze przed wyjazdem mam okazję ich zobaczyć. Louis przywitał ( właściwie to pożegnał, ale ok. ) się ze wszystkimi , a ja pobiegłam na górę. Z pokoju wzięłam jakąś podręczną torbę i spakowałam do niej różne duperele, które bądź co bądź będą mi potrzebne. Gdy już wszystko spakowałam, wróciłam na dół i wyściskałam wszystkich po kolei, ale najbardziej Alex, szepcząc jej do ucha, że jak wrócę nie chcę zastać jej z brzuchem. Ta się tylko zaśmiała. Razem z Lou wsiedliśmy już do samochodu, natomiast reszta machała nam sprzed domu. Zapowiadało się kilka cudownych dni przy boku kochanego chłopaka. Jeszcze przed odjazdem pocałowaliśmy się. Cały dzień czekałam na ten moment. By móc się znowu w nim rozpłynąć. Lou uśmiechnął się do mnie łobuzersko, po czym odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę, tylko jemu znaną...

**********
No i mamy 20.! Starałam się go jak najszybciej napisać,niestety z powodu różnych komplikacji, nie miałam jak. Dzisiaj się postarałam i jest.! Osobiście bardzo mi się podoba, wyszedł taki emocjonalny, jak Lou przepraszał Carol, że o mało się nie poryczałam XD A wy co sądzicie.?
 Przy ostatnim rozdziale się na was zawiodłam. No tylko 12 komentarzy.? T_T No jest was 35 ( gfjgjdjfrtgjld cieszę się jak pojebana XD ) i mamy już ponad 10400 wejść ( no i znowu *___* ) powinniście się trochę postarać. :P AAA. i jeszcze. Co sądzicie na temat bohaterów.? Taka zakładka na górze strony, jakby ktoś nie zauważył . :P
No więc dedykuję ten rozdział mojej kochanej Miśce <333 - autorce, tego bloga. Kocham Cię bejbee i ty o tym wiesz, ale publiczne okazywanie uczuć jest lepsze :P Chociaż całymi dniami czekam aż wejdziesz na gg, to już jak wejdziesz, to ja nie mam ochoty odchodzić o klawiatury. Często pomagasz mi tworzyć pomysły, gdy ja nie mam weny. Moja Directionerka. ^^ No po prostu kocham Cię <333
A teraz tak kontakt ze mną. Gdy masz jakąś uwagę, pomysł, chcesz być powiadamiany o rozdziałach lub chcesz po prostu pogadać pisz - twitter, i tu napisz do mnie że czytałaś/-eś mojego bloga, bo potem nie wiem komu mam wysyłać powiadomienia ^^ i gg:5195014. Anonimowi.! Chciałabym poznać wasze imiona , więc podpisujecie się.! Do następnego mordeczki.Kocham was <33
Pozdro i buziaki <333
+ paczajcie.! <klik> Znowu rzygam tęczą XD
**********